Kiedy wchodzimy do
salonu zauważam jeden, wielki stół gdzie jest zgromadzona piątka
ludzi. Od razu zauważam Amandę ,która jest cała brudna od sosu.
Wygląda dosłownie jak zwierzę. Jak zwierze ,które dostało
pierwszy posiłek od paru tygodni. Koło niej zauważam tą
dziewczynkę ze skrzydłami anioła ,która teraz ślęczy nad
książką zamiast jeść. Kurcze widzę w niej siebie z młodszych
lat kiedy to nawet na lekcjach potrafiłam czytać. Zauważam również
wróżkę przez co marszczę brwi. Amanda powiedziała ,że wróżki
mieszkają w pierwszych domach, a nie tu na samym końcu. Jej
skrzydła jednak są tak piękne ,że przez chwilę nie mogę oderwać
od nich oczu. Jeszcze nie widziałam dziewczyny z zielonymi
skrzydłami ,które tak idealnie zlewają się z kolorem jej oczu.
Dalej siedzi dwóch chłopaków. Jeden z nich bardzo podobnie do
Amandy zżera swoją porcję spaghetti co wygląda komicznie. Jak dwa
psy ,które dostają resztki obiadu i bija się o ostatnią porcję.
Drugi chłopak natomiast próbuje coś powiedzieć temu żarłokowi
jednak marny to ma skutek...
Wariatkowo.
-Ej żarłoki!-
krzyknął Dylan. Nagle wszystkie rozmowy ucichły a wszystkie gałki
oczu spojrzały w moją stronę.
Moje policzki
zaraz zapłoną żywym ogniem.
Lepiej
nie.
-To jest Maggie.-
mówi Dylan.- Od dzisiaj będzie mieszkać w Domu Magii.
-Hej jestem Zoey!-
podeszła do mnie dziewczynka z białymi skrzydłami anioła i od
razu przytuliła.
-Też miło cię
poznać.- mówię nieco zaskoczona. Nigdy chyba jeszcze nikt się nie
cieszył tak bardzo, kiedy mnie zauważył.
Jak mówiłam...
W-A-R-I-A-T-K-O-W-O.
-Maggie zostawiłam
ci trochę spaghetti ,które przyrządził Dylan.- mówi dziewczyna z
zielonymi skrzydłami.- Wiedziałam ,że przyjedziesz to schowałam
twoją porcję przed tymi dwoma żarłokami.- zaśmiała się
dziewczyna i wskazała na Amandę i tego drugiego chłopak ,który
nadal wcina jak zwierzę.- Jestem Rachel.- mówi i się uśmiecha po
czym podaje mi porcję spaghetti.- Nie krępuj się. Tych dwóch
zwierzaków nie pokonasz.- zaśmiała się i poszła gdzieś. Nie mam
pojęcia gdzie.
Usiadłam przy
stole obok Amandy i dopiero teraz zobaczyłam jak wiele dostałam na
talerzu. Przecież tym można by było wykarmić pół armii!
-Masz zamiar to
jeść?- pyta się mnie chłopak ,który tak zaciekle wyżera
spaghetti.
-Spadaj Lucas!-
krzyczy Amanda.- Ciebie ona nawet nie zna!
-No to zaraz
pozna!- krzyczy i przez chwilę mam wrażenie ,że zaczynają na
siebie warczeć.
-Wiecie co...-
mówię nieco przestraszona.- Jak chcecie to weźcie to...- nie udaje
mi się nawet dokończyć bo Amanda i ten cały Lucas rzucają się
na mój talerz. Patrzę na to nieco przerażona widząc jak ta dwójka
wyjada mi wszystko z talerza. Wyglądają jakby nie jedli od roku
albo lepiej.
Cicho odchodzę od
stołu i próbuję zorientować się gdzie jest kuchnia.
-Straszni są no
nie?- pyta się mnie jakiś chłopak o kręconych włosach i
zabójczym uśmiechu. To właśnie on próbował coś powiedzieć
temu całemu „Lucasowi”.- Josh.- mówi i podaje mi rękę.
-Maggie.- mówię
nadal oszołomiona i podaje mu rękę.
-Przyzwyczaisz
się.- zaśmiał się.- Szukasz czegoś?
-Jakbyś mógł mi
powiedzieć gdzie jest kuchnia byłabym wdzięczna.- mówię.
-Chodź.
Kuchnia jak
kuchnia. Lodówka (wypasiona mimo wszystko), która kompletnie nie
pasowała do wystroju całego domu, parę szafek i parę sprzętów
jak mikser, ekspres do kawy czy czajnik.
Nie ma tu nic
wartego mojej uwagi oprócz oczywiście lodówki ,która stanie się
moją przyjaciółką.
-Mogę wziąć
stąd sok?- mówię niepewnie. W końcu to nie mój dom prawda?
-No jasne!-
zaśmiał się chłopak.
Otwieram lodówkę
,która jest po brzegi zapełniona żarciem. Dosłownie. Aż dziwne
,że nic z niej nie wypada. Pełno tu jogurtów i ogólnie żarcia
jednak jedno mnie dziwi. Dlaczego oni w lodówce mają tyle mięsa? I
to do tego surowego? Nie kapuję. Mimo wszystko wyciągam (mam
nadzieję) sok pomarańczowy po czym nalewam sobie trochę do
szklanki.
-Zaprowadzisz mnie
do mojego pokoju?- mówię nieśmiało do Josha.
-Jasne, chodź.
Diana już dawno przyniosła twoje walizki.- zaśmiał się i
wyszliśmy z kuchni. Starałam się zapamiętać drogę jednak kiedy
weszłam na pierwsze piętro kompletnie straciłam orientację.
Pierwsze piętro
było spowite w lekkim mroku ,które oświetlały tylko pojedyncze
lampy ,które nie dużo tu dały. Korytarz był stosunkowo mały
jednak na tym piętrze mieściły się cztery sypialnie a na samym
końcu był taki mini salon składający się z jednej dużej kanapy
i dwóch mniejszych ,które były zwrócone w stronę wielkiego
plazmowego telewizora. Telewizor był włączony i aktualnie gra na
nim była spauzowana. Czy oni naprawdę muszą grac w GTA V? Ech...
-Jeśli wzdychasz
dlatego ,że widzisz GTA to wiedz ,że w to gra tylko Lucas z
Dylanem. Ja osobiście nienawidzę tej gry.- zaśmiał się.-
Łazienki są wspólne jednak i my mamy swoją i wy.- zaśmiał się.
-Próbujesz zyskać
mój podziw?- zaśmiałam się kiedy wchodziliśmy na drugie piętro.
-Próbuję po
prostu wypaść dobrze w twoich oczach.- powiedział i się
uśmiechnął.
Drugie piętro
wyglądało identycznie jak pierwsze z różnicą tego ,że wszędzie
było mnóstwo kwiatów, a telewizor był wyłączony.
-Tu jest twój
pokój. Obok ciebie jest Amanda, naprzeciwko Rachel a tam mała
Zoey.- wskazał drzwi na skos.
-Dzięki.- mówię
spoglądając w oczy bruneta.
-Drobiazg.-
uśmiecha się.- Dzisiaj ma jeszcze wpaść Elianna więc nie
zasypiaj ani nie słuchaj muzyki głośno bo cię zawoła.
-Dzięki.- mówię
a ja bruneta odchodzi.
Czas zobaczyć
ten pokój.
Biorę głęboki
wdech i naciskam klamkę.
Czuję jakbym nie
mogła oddychać przez parę sekund.
Pokój był, jak
wszystko w Akademii, w stylu średniowiecznym jednak nie sądziłam
,że ten styl może mi się Aż tak spodobać.
Ściany były
czerwone. Nie takie krwisto czerwone ale takie bardziej malinowe. Tam
gdzie stało łóżko, ściana była w czerwono-malinowo-złotych
pasach co naprawdę bardzo tu pasowało. Tuż pod sufitem biegł
granatowy pas z różnymi wzorkami. Pokój miał lampy ,które były
bardzo podobne do świec ,których używano w średniowieczu co mi
się bardzo podoba. Nie jest on może bardzo duży ale taki mi w
zupełności wystarczy. Po lewo jest wielkie okno i to co mi się od
zawsze marzyło – niski i szeroki parapet na ,którym można nawet
spać. Zawsze prosiłam rodziców o taki jednak oni mówili tylko ,że
nie.
Czuję jak podłoga
skrzypi pod moimi nogami co z jednej strony nawet mi się podoba
jednak sama myśl o tym ,że mogłabym obudzić ,któregoś z
domowników w nocy budzi we mnie strach. Mam nadzieję ,że są
wyrozumiali. Przejeżdżam dłonią po miękkiej pościeli, bojąc
się uszkodzić tej perfekcyjności ,która panuje w całym pokoju.
Łóżko wydaje się być zrobione z samych poduszek przez co od razu
mam ochotę zagłębić się w stosie poduszek jednak w ostatniej
chwili się powstrzymuję. W rogu pokoju stoi malutka toaletka,
komoda i obszerna szafa. Wszystko jest wykonane z ciemnego drewna i
zachowane w stylu średniowiecznym.
Kiedy otwieram
wielką szafę w pierwszej chwili czuje się zawiedziona. Nie wiem
czego się spodziewałam jednak na pewno nie pełnej szafy mundurków.
Kiedy przesuwam je trochę moje zdanie o tej szafie od razu się
zmienia. Za stertą wieszaków z marynarkami i białymi koszulami
znajduje się cała sterta pięknych sukienek. Przez chwilę stoję
zdziwiona przed szafą próbując sobie przyswoić informację ,że w
tej szafie jest cała masa sukienek jednak to na nic. Moja ciekawość
bierze górę i po chwili zaczynam je wszystkie przeglądać.
Najbardziej chyba podoba mi się jasnoniebieska do kolan bez
ramiączek. Jest prosta i schludna.
-Opanuj się
Maggie.- mówię do siebie i zamykam szafę.
Z radością
zauważam ,że komoda jest pusta. Będę tam mogła zostawić swoje
normalne rzeczy. Na szczęście. Podchodzę do pięknego biurka
,które jest rodem wzięte z jakiegoś zamku. Mam wrażenie, że jest
to nowe biurko jednak kiedy przyglądam się bliżej zauważam lekkie
pęknięcia itp. Co oni takiego robią ,że to biurko się jeszcze
trzyma? Nawet nie chcę zgadywać. Kiedy otwieram szufladę uśmiecham
się sama do siebie. Może i jest to średniowieczna szkoła ale nie
zrezygnują z takiego wynalazku jak długopisy czy różne typy
ołówków. A ja już myślałam ,że zastanę tu pióro i atrament.
Zaczynam kręcić
się po pokoju. Po prostu. Wokół własnej osi, rozciągając
ramiona.
Nie wiem jak oni
to zrobili ale podoba mi się tu. Naprawdę.
Rzucam się na
łóżko i od razu wiem ,że tu usnę na pewno. Nawet moje łóżko
nie może równać się z miękkością tego. Aż nie mogę uwierzyć
w to ,że istnieją takie łóżka.
Maggie, musisz
się rozpakować.
Wzdycham
tylko bo wiem ,że moja podświadomość mimo wszystko ma świętą
rację. Podnoszę się z tego „nieba” i idę w kierunku moich
walizek ,które nijak tu pasują. Zaraz schowam je gdzieś ,żeby
nikt ich nie widział.
----------------------------
Rozdział taki opisowy jednak co jak co ale pokój Maggie musiałam wam opisać :D.
Miałam to rozbić na dwa rozdziały jednak uznałam ,że możecie się raz a dobrze zanudzić niż dwa razy a z niedosytem ;D.
Następny rozdział będzie o niebo lepszy bo wyjaśni się co nieco (o ile w ogóle jest tu coś do wyjaśniania). Także to nie będzie tak ,że rozdziały będą dotyczyć tylko tego co Maggie i robi, jak Akademia wygląda i inne nudy. Aktualnie pisze rozdział 13 w ,którym... Dużo się dzieje :D.
Także jak byście mieli ewentualne pytania albo zauważylibyście błędy to piszcie śmiało albo komentujcie bo to daje naprawdę niezłego kopa do pracy ;D. Wiem, wiem brzmię jak każdy w tej blogosferze ale taka prawda :D.
Także do wtorku i trzymajcie się cieplutko!
Black Star
Ooo fajny :) ! Zapraszam na mój blog http://1-800-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper.!! *o* Czekam na nn..!!!
OdpowiedzUsuńP.S zapraszam.: http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/