sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 7

Kiedy wchodzimy do salonu zauważam jeden, wielki stół gdzie jest zgromadzona piątka ludzi. Od razu zauważam Amandę ,która jest cała brudna od sosu. Wygląda dosłownie jak zwierzę. Jak zwierze ,które dostało pierwszy posiłek od paru tygodni. Koło niej zauważam tą dziewczynkę ze skrzydłami anioła ,która teraz ślęczy nad książką zamiast jeść. Kurcze widzę w niej siebie z młodszych lat kiedy to nawet na lekcjach potrafiłam czytać. Zauważam również wróżkę przez co marszczę brwi. Amanda powiedziała ,że wróżki mieszkają w pierwszych domach, a nie tu na samym końcu. Jej skrzydła jednak są tak piękne ,że przez chwilę nie mogę oderwać od nich oczu. Jeszcze nie widziałam dziewczyny z zielonymi skrzydłami ,które tak idealnie zlewają się z kolorem jej oczu. Dalej siedzi dwóch chłopaków. Jeden z nich bardzo podobnie do Amandy zżera swoją porcję spaghetti co wygląda komicznie. Jak dwa psy ,które dostają resztki obiadu i bija się o ostatnią porcję. Drugi chłopak natomiast próbuje coś powiedzieć temu żarłokowi jednak marny to ma skutek...
Wariatkowo.
-Ej żarłoki!- krzyknął Dylan. Nagle wszystkie rozmowy ucichły a wszystkie gałki oczu spojrzały w moją stronę.
Moje policzki zaraz zapłoną żywym ogniem.
Lepiej nie.
-To jest Maggie.- mówi Dylan.- Od dzisiaj będzie mieszkać w Domu Magii.
-Hej jestem Zoey!- podeszła do mnie dziewczynka z białymi skrzydłami anioła i od razu przytuliła.
-Też miło cię poznać.- mówię nieco zaskoczona. Nigdy chyba jeszcze nikt się nie cieszył tak bardzo, kiedy mnie zauważył.
Jak mówiłam... W-A-R-I-A-T-K-O-W-O.
-Maggie zostawiłam ci trochę spaghetti ,które przyrządził Dylan.- mówi dziewczyna z zielonymi skrzydłami.- Wiedziałam ,że przyjedziesz to schowałam twoją porcję przed tymi dwoma żarłokami.- zaśmiała się dziewczyna i wskazała na Amandę i tego drugiego chłopak ,który nadal wcina jak zwierzę.- Jestem Rachel.- mówi i się uśmiecha po czym podaje mi porcję spaghetti.- Nie krępuj się. Tych dwóch zwierzaków nie pokonasz.- zaśmiała się i poszła gdzieś. Nie mam pojęcia gdzie.
Usiadłam przy stole obok Amandy i dopiero teraz zobaczyłam jak wiele dostałam na talerzu. Przecież tym można by było wykarmić pół armii!
-Masz zamiar to jeść?- pyta się mnie chłopak ,który tak zaciekle wyżera spaghetti.
-Spadaj Lucas!- krzyczy Amanda.- Ciebie ona nawet nie zna!
-No to zaraz pozna!- krzyczy i przez chwilę mam wrażenie ,że zaczynają na siebie warczeć.
-Wiecie co...- mówię nieco przestraszona.- Jak chcecie to weźcie to...- nie udaje mi się nawet dokończyć bo Amanda i ten cały Lucas rzucają się na mój talerz. Patrzę na to nieco przerażona widząc jak ta dwójka wyjada mi wszystko z talerza. Wyglądają jakby nie jedli od roku albo lepiej.
Cicho odchodzę od stołu i próbuję zorientować się gdzie jest kuchnia.
-Straszni są no nie?- pyta się mnie jakiś chłopak o kręconych włosach i zabójczym uśmiechu. To właśnie on próbował coś powiedzieć temu całemu „Lucasowi”.- Josh.- mówi i podaje mi rękę.
-Maggie.- mówię nadal oszołomiona i podaje mu rękę.
-Przyzwyczaisz się.- zaśmiał się.- Szukasz czegoś?
-Jakbyś mógł mi powiedzieć gdzie jest kuchnia byłabym wdzięczna.- mówię.
-Chodź.
Kuchnia jak kuchnia. Lodówka (wypasiona mimo wszystko), która kompletnie nie pasowała do wystroju całego domu, parę szafek i parę sprzętów jak mikser, ekspres do kawy czy czajnik.
Nie ma tu nic wartego mojej uwagi oprócz oczywiście lodówki ,która stanie się moją przyjaciółką.
-Mogę wziąć stąd sok?- mówię niepewnie. W końcu to nie mój dom prawda?
-No jasne!- zaśmiał się chłopak.
Otwieram lodówkę ,która jest po brzegi zapełniona żarciem. Dosłownie. Aż dziwne ,że nic z niej nie wypada. Pełno tu jogurtów i ogólnie żarcia jednak jedno mnie dziwi. Dlaczego oni w lodówce mają tyle mięsa? I to do tego surowego? Nie kapuję. Mimo wszystko wyciągam (mam nadzieję) sok pomarańczowy po czym nalewam sobie trochę do szklanki.
-Zaprowadzisz mnie do mojego pokoju?- mówię nieśmiało do Josha.
-Jasne, chodź. Diana już dawno przyniosła twoje walizki.- zaśmiał się i wyszliśmy z kuchni. Starałam się zapamiętać drogę jednak kiedy weszłam na pierwsze piętro kompletnie straciłam orientację.
Pierwsze piętro było spowite w lekkim mroku ,które oświetlały tylko pojedyncze lampy ,które nie dużo tu dały. Korytarz był stosunkowo mały jednak na tym piętrze mieściły się cztery sypialnie a na samym końcu był taki mini salon składający się z jednej dużej kanapy i dwóch mniejszych ,które były zwrócone w stronę wielkiego plazmowego telewizora. Telewizor był włączony i aktualnie gra na nim była spauzowana. Czy oni naprawdę muszą grac w GTA V? Ech...
-Jeśli wzdychasz dlatego ,że widzisz GTA to wiedz ,że w to gra tylko Lucas z Dylanem. Ja osobiście nienawidzę tej gry.- zaśmiał się.- Łazienki są wspólne jednak i my mamy swoją i wy.- zaśmiał się.
-Próbujesz zyskać mój podziw?- zaśmiałam się kiedy wchodziliśmy na drugie piętro.
-Próbuję po prostu wypaść dobrze w twoich oczach.- powiedział i się uśmiechnął.
Drugie piętro wyglądało identycznie jak pierwsze z różnicą tego ,że wszędzie było mnóstwo kwiatów, a telewizor był wyłączony.
-Tu jest twój pokój. Obok ciebie jest Amanda, naprzeciwko Rachel a tam mała Zoey.- wskazał drzwi na skos.
-Dzięki.- mówię spoglądając w oczy bruneta.
-Drobiazg.- uśmiecha się.- Dzisiaj ma jeszcze wpaść Elianna więc nie zasypiaj ani nie słuchaj muzyki głośno bo cię zawoła.
-Dzięki.- mówię a ja bruneta odchodzi.
Czas zobaczyć ten pokój.
Biorę głęboki wdech i naciskam klamkę.
Czuję jakbym nie mogła oddychać przez parę sekund.

Pokój był, jak wszystko w Akademii, w stylu średniowiecznym jednak nie sądziłam ,że ten styl może mi się Aż tak spodobać.
Ściany były czerwone. Nie takie krwisto czerwone ale takie bardziej malinowe. Tam gdzie stało łóżko, ściana była w czerwono-malinowo-złotych pasach co naprawdę bardzo tu pasowało. Tuż pod sufitem biegł granatowy pas z różnymi wzorkami. Pokój miał lampy ,które były bardzo podobne do świec ,których używano w średniowieczu co mi się bardzo podoba. Nie jest on może bardzo duży ale taki mi w zupełności wystarczy. Po lewo jest wielkie okno i to co mi się od zawsze marzyło – niski i szeroki parapet na ,którym można nawet spać. Zawsze prosiłam rodziców o taki jednak oni mówili tylko ,że nie.
Czuję jak podłoga skrzypi pod moimi nogami co z jednej strony nawet mi się podoba jednak sama myśl o tym ,że mogłabym obudzić ,któregoś z domowników w nocy budzi we mnie strach. Mam nadzieję ,że są wyrozumiali. Przejeżdżam dłonią po miękkiej pościeli, bojąc się uszkodzić tej perfekcyjności ,która panuje w całym pokoju. Łóżko wydaje się być zrobione z samych poduszek przez co od razu mam ochotę zagłębić się w stosie poduszek jednak w ostatniej chwili się powstrzymuję. W rogu pokoju stoi malutka toaletka, komoda i obszerna szafa. Wszystko jest wykonane z ciemnego drewna i zachowane w stylu średniowiecznym.
Kiedy otwieram wielką szafę w pierwszej chwili czuje się zawiedziona. Nie wiem czego się spodziewałam jednak na pewno nie pełnej szafy mundurków. Kiedy przesuwam je trochę moje zdanie o tej szafie od razu się zmienia. Za stertą wieszaków z marynarkami i białymi koszulami znajduje się cała sterta pięknych sukienek. Przez chwilę stoję zdziwiona przed szafą próbując sobie przyswoić informację ,że w tej szafie jest cała masa sukienek jednak to na nic. Moja ciekawość bierze górę i po chwili zaczynam je wszystkie przeglądać. Najbardziej chyba podoba mi się jasnoniebieska do kolan bez ramiączek. Jest prosta i schludna.
-Opanuj się Maggie.- mówię do siebie i zamykam szafę.
Z radością zauważam ,że komoda jest pusta. Będę tam mogła zostawić swoje normalne rzeczy. Na szczęście. Podchodzę do pięknego biurka ,które jest rodem wzięte z jakiegoś zamku. Mam wrażenie, że jest to nowe biurko jednak kiedy przyglądam się bliżej zauważam lekkie pęknięcia itp. Co oni takiego robią ,że to biurko się jeszcze trzyma? Nawet nie chcę zgadywać. Kiedy otwieram szufladę uśmiecham się sama do siebie. Może i jest to średniowieczna szkoła ale nie zrezygnują z takiego wynalazku jak długopisy czy różne typy ołówków. A ja już myślałam ,że zastanę tu pióro i atrament.
Zaczynam kręcić się po pokoju. Po prostu. Wokół własnej osi, rozciągając ramiona.
Nie wiem jak oni to zrobili ale podoba mi się tu. Naprawdę.
Rzucam się na łóżko i od razu wiem ,że tu usnę na pewno. Nawet moje łóżko nie może równać się z miękkością tego. Aż nie mogę uwierzyć w to ,że istnieją takie łóżka.
Maggie, musisz się rozpakować.

Wzdycham tylko bo wiem ,że moja podświadomość mimo wszystko ma świętą rację. Podnoszę się z tego „nieba” i idę w kierunku moich walizek ,które nijak tu pasują. Zaraz schowam je gdzieś ,żeby nikt ich nie widział.

----------------------------
Rozdział taki opisowy jednak co jak co ale pokój Maggie musiałam wam opisać :D. 
Miałam to rozbić na dwa rozdziały jednak uznałam ,że możecie się raz a dobrze zanudzić niż dwa razy a z niedosytem ;D. 
Następny rozdział będzie o niebo lepszy bo wyjaśni się co nieco (o ile w ogóle jest tu coś do wyjaśniania). Także to nie będzie tak ,że rozdziały będą dotyczyć tylko tego co Maggie i robi, jak Akademia wygląda i inne nudy. Aktualnie pisze rozdział 13 w ,którym... Dużo się dzieje :D. 
Także jak byście mieli ewentualne pytania albo zauważylibyście błędy to piszcie śmiało albo komentujcie bo to daje naprawdę niezłego kopa do pracy ;D. Wiem, wiem brzmię jak każdy w tej blogosferze ale taka prawda :D.
Także do wtorku i trzymajcie się cieplutko!
Black Star

2 komentarze:

  1. Ooo fajny :) ! Zapraszam na mój blog http://1-800-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super.!! *o* Czekam na nn..!!!


    P.S zapraszam.: http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń