Gdy weszłam do saloniku zauważyłam,że dziewczyny również mają podobne piżamy do mojej. Oprócz Zoey. Strój tego aniołka (uwielbiam grę słowną) składał się z długich, różowych spodni w truskawki i takiej samej bluzki z długim rękawem. Jednym słowem wyglądała uroczo. Zupełnie jak dzieci z podstawówki... i właśnie ten komentarz zachowam dla siebie.
-Maggie!- krzyczy Amanda z puszką pepsi w ręku.- Masz może jakieś filmy na laptopie? Bo u nas internet padł- Blondynka cicho się zaśmiała.
I właśnie w tym momencie wiem, że się opłacało trzymać te wszystkie filmy na dysku i zaśmiecać sobie pamięć.
-Jakieś tam mam. Chwila- mówię i idę do swojego pokoju. Wyciągam z torby mojego notebooka, którego dostałam dwa lata temu na urodziny od mamy. Faktem jest to, że jest cały brudny i w ogóle ale jest to najlepszy laptop jaki kiedykolwiek miałam. Jeszcze nigdy mi się nie przegrzał, a zacina się naprawdę rzadko.
Podłączam komputer do telewizora i po chwili na ekranie widać moją tapetę z Jennifer Lawrence i Joshem Hutchersonem. Tak... Fanka Igrzysk Śmierci na zawsze.
-Lubisz Igrzyska Śmierci?- spytała się mnie Amanda pełna nadziei.
-Uwielbiam!- zaśmiałam się i kompletnie zapomniałam o tym, że Amanda może za chwilę zamienić się w wilka.
-”Kochasz mnie, prawda czy fałsz?”
-Prawda- śmieję się po czm obydwie zaczynamy śmiać się jak opętane.
-Siostro!- krzyczy Amanda i zaczynamy śpiewać Hanging Tree... Może tu nie jest aż tak źle? W końcu u mnie w szkole coś takiego by nie przeszło nawet za Chiny. Zawsze byłam wyśmiewana przez te moje chore fascynacje książkami.
Kiedy skończyłyśmy śpiewać spojrzałam na Rachel i Zoey, które patrzyły się na nas przerażone, a ja i Amanda roześmiałyśmy się. No bo co innego mogłybyśmy zrobić?
-Uznajmy, że to się nigdy nie wydarzyło- śmieję się Rachel a ja pochodzę do komputera.
-To co oglądamy?- zaśmiałam się.
***
Poczułam jak na moją twarz wkradają się ciepłe promyki słońca, jak okalają mnie swoim gorącem przez co lekko się uśmiecham. Zawsze chciałam się tak budzić, a nie przez ten głupi budzik w moim telefonie. Zaraz...
Mój pokój nie znajduje się po wschodniej stronie.
Od razu otwieram oczy przerażona i niemal natychmiast orientuje się, że jestem w Akademii. W Akademii Magii.
Zamykam oczy i wzdycham.
Pierwszy dzień za tobą Maggie...
Nie chciałam tu być nawet jednej chwili...
Jednak... wczoraj albo dzisiaj było fajnie. Razem z dziewczynami obejrzałyśmy Igrzyska Śmierci, a ja z Amandą co chwilę ryczałyśmy. Dosłownie wodospad łez. Rachel i Zoey tylko przyglądały się nam zdziwione jednak później na koniec wszystkie płakałyśmy kiedy zdradziłyśmy im co będzie się działo „W pierścieniu ognia”. Obejrzałyśmy też „Stuck in Love”. Zawsze będę uwielbiać ten film nie ważne jak stara będę.
Słyszę jak moje drzwi lekko się otwierają i jak zaczynają skrzypieć. Od razu mój mózg się przebudza. Chyba to niemożliwe, żeby to był jakiś złodziej albo ktokolwiek, prawda? To nie jest zabójca czy coś? Jesteś w miejscu pełnym łowców, wilkołaków i innych istot. Daruj już sobie.
Postanawiam obrać taktykę „Jeszcze śpię”. Odkąd pamiętam zawsze się sprawdzała.
Słyszę jak skrzypi podłoga przez co mam ochotę się uśmiechnąć jednak ostatkami sił powstrzymuje się od tego.
-Maggie, wiem, że nie śpisz- słyszę głos Josha przez co wstrzymywany uśmiech od razu pojawia się na mojej twarzy.
Otwieram oczy i zauważam nad sobą chłopaka, który już jest (na szczęście) ubrany, a za nim Dylana, który przygląda mi się z intrygującym wyrazem twarzy. Dziwne...
-Co wy tu robicie?- mówię zdziwiona. Fakt faktem jest to, że nie na co dzień w moim pokoju o poranku zastaje dwóch chłopaków.
-Mieliśmy cię nastraszyć, ale skoro już nie śpisz...- uśmiechnął się wrednie.- Chcesz z nami „obudzić” Amandę?- odezwał się Josh, a ja również się uśmiechnęłam.
-Zawsze.- Zaraz wyskoczyłam z łóżka kompletnie zapominają o tym, że jestem w piżamie. Liczy się tylko, żeby nastraszyć blondynkę.
Przybiłam z chłopakami żółwika jednak coś w wzroku Dylana mnie zaciekawiło. Nie mam pojęcia co, ale się tego dowiem choćbym miała przyczepić go do ściany i zacząć łaskotać... tak bardzo zła Maggie...
Wyszliśmy z mojego pokoju i stanęliśmy na korytarzu, który był pogrążony w grobowej ciszy.
-Amanda śpi jak kamień, więc możesz nawet tam wbiec, a ona obudzi się dopiero, kiedy wylejesz na nią kubeł zimnej wody- zaśmiał się Dylan, a ja tylko się uśmiechnęłam kiedy usłyszałam... cóż... dość dwuznaczny dźwięk.
Dochodził na pewno z dołu. Z sypialni jednego z chłopaków ale jeśli Josh i Dylan są tutaj to... Lucas. Słyszałam pojękiwania jakiejś dziewczyny, a po chwili wykrzyknęła „Tak kochanie!”.
Spojrzałam podejrzliwie na chłopaków, którzy również usłyszeli te bardzo dwuznaczne dźwięki. Podniosłam prawą brew w geście zdziwienia i wzruszyłam ramionami.
-To Lucas i Olivia- powiedział Dylan. Widziałam jak Josh zaciska pięści przez co wiem, że albo 1. Olivia (kimkolwiek ona jest) podoba mu się. 2. Zerwała z nim.- Takie dźwięki w sobotę i niedziele są tu częste.- Spojrzał na mnie i znowu zobaczyłam w jego oczach... Nie mam pojęcia co ale był to dziwne.- Przyzwyczaisz się, a teraz chodźcie do Amandy.
Wszyscy się zgodziliśmy.
Pozwolili mi wejść pierwszej. Nacisnęłam lekko klamkę, która zaskrzypiała cicho i pchnęłam drzwi, które wydały dźwięk jakby ktoś je obdzierał ze skóry... ewentualnie z farby. Pokój Amandy znajdował się po stronie zachodniej, przez co po słońcu nie było tu ani śladu. Pomieszczenie było identyczne jak moje więc nie miałam problemu z poruszaniem się w nim.
Weszliśmy wszyscy do pokoju gdzie blondynka lekko pochrapywała. Podłoga pod naszymi stopami skrzypiała jednak Amanda spała jak kamień. Tutaj muszę przyznać rację Dylanowi. Ona by mogła nie usłyszeć nawet tego, że bomba spadła w ogródku.
Josh miał ze sobą wazon z wodą (nie mam pojęcia skąd go wziął) i ustawił się koło twarzy Amandy. Już chciał wylewać wodę kiedy Dylan powstrzymał go gestem ręki. Wskazał na dziewczynę. Nie wiem o co mu chodziło szczerze mówiąc jednak po chwili uśmiechnęłam się złośliwie.
-Peeta... Tak pocałuj mnie... Będę twoja aż do śmierci...- blondynka najwyraźniej śniła o piekarzu z dystryktu dwunastego, a ja o mały włos nie roześmiałam.- Jesteś dla mnie całym światem... Lucas tego nigdy nie rozumiał...
Kiedy padła wzmianka o jednym z domowników mój uśmiech od razu znikł. Amanda kiedy mówiła o Lucasie- dupku wczoraj rzeczywiście wyglądała tak jakby ją kiedyś zostawił jednak to nie była potwierdzona informacja poza tym jak go wtedy widziałam na dole z Joshem wydawał się normalny. Pozory mylą.
-Kocham cię Peeta...- powiedziała dziewczyna i wtedy Josh zamachnął się i cała woda wylała się na dziewczynę.
-A oto Amanda Cowell z dwunastego dystryktu!- krzyczy Dylan.
-Amanda! Zawodowcy cię gonią! Uciekaj!- krzyczę próbując się nie zaśmiać.
Blondynka najpierw otwiera oczy i kiedy zauważa nas wydaje się być... Szczęśliwa? Można powiedzieć.
-Wy osły! Jestem cała mokra!- zaśmiała się, a ja wskoczyłam na jej łóżko i zaczęłam ją łaskotać. Oczywiście ona dpowiedziała tym samym. Raz ja byłam na górze, a raz ona.
-Josh przyglądaj się temu widokowi bo nie prędko zobaczysz walkę lasek!- zaśmiał się Dylan, a ja w przerwie pomiędzy łaskotaniem spojrzałam na niego.
Wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały i... i znowu to u niego zobaczyłam. Jakby nagły błysk w jego oczach, który po sekundzie znika. Przyglądał mi się i jednocześnie uśmiechał. Wyglądał normalnie jednak ten błysk nie dawał mi spokoju.
-AAA!- krzyknęła Amanda i zaczęła mnie łaskotać.
Zaczęłam się śmiać jak opętana, a mój brzuch powoli eksplodował. Nie mam pojęcia czemu, ale nie mogłam nic zrobić oprócz śmiania się. A Amanda to wykorzystała i łaskotała mnie dalej. Ostatkami sił przewróciłam ją tak, że siedziałam na niej i teraz to ja ją łaskotałam. Dziewczyna zaczęła krzyczeć jednak ja się nie poddawałam. Obie płakałyśmy ze śmiechu.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za talię i odciąga od blondynki. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam Dylana, który uśmiechał się głupkowato. Amandę teraz uspokajał Josh, który próbował się nie śmiać.
-Ale dałaś jej popalić- powiedział uśmiechając się i zakładając mi kosmyk włosów za ucho. Poczułam jak się rumienię, bo ten gest jest raczej zarezerwowany tylko dla zakochanych, a ja już wieku trzynastu lat stwierdziłam, że nigdy się nie zakocham.
-Nie wiedziałeś o tym, że jestem mistrzynią w łaskotaniu?- zaśmiałam się i od razu zeszłam z łóżka. Nie chciało mi się tu wchodzić w jakieś romanse. Jeśli mam tu być to wolę zdobywać przyjaźnie. Tylko przyjaźnie.
-Za dziesięć minut na dole, dobra?- powiedział Dylan.- Rachel robi dzisiaj jajecznicę- zaśmiał się.- Pokochasz jej kuchnię.
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z pokoju Amandy zostawiając tam Dylana.
Kiedy wchodzę do mojego pokoju czuję się lekko skołowana. Chłopak zachowywał się co najmniej dwuznacznie. Jeszcze jak założył mi kosmyk włosów za ucho... O co mu może chodzić?
Pewnie to szkolny podrywacz. Teraz się ubieraj i marsz do biblioteki.
Dobrze byłoby wiedzieć jeszcze gdzie ona mimo wszystko jest. Będę chyba musiała poprosić Amandę albo Rachel ,żeby mnie tam zaprowadziła. Sama tam nie trafię za żadne skarby świata.
Pamiętam mój pierwszy dzień w gimnazjum. Oj to było piękne. Kiedy weszłam do szkoły szczerze mówiąc nie wiedziałam co zrobić. Byłam bardzo wcześnie (jak to ja) i po prostu nie wiedziałam czy mam iść na górę pod klasę, a może poczekać tu na dole, w szatni, aż ktoś przyjdzie? A może jeszcze po prostu zaczekać na dworze? Opcji były miliony. Uznałam wtedy, że najlepiej będzie jeśli zostanę pod klasą. To chyba było najrozsądniejsze z mojej strony. No tak. Zapomniałam wtedy numer mojej sali więc na nic się to przydało. Co robić? Zauważyłam dziewczynę z drugiej klasy, z którą byłam na wyjeździe w wakacje no i... usiadłam koło niej. Jaka ja byłam głupia.
Gimnazjum rządziło się własnymi prawami. Może znałyśmy się z jednego ze szkolnych wyjazdów ale każda klasa miała swoją ławkę. Nikt oprócz nich nie mógł na niej siedzieć. Na szczęście nic mi się za to nie dostało, jednak do końca gimnazjum wolałam nie ryzykować.
Potem przyszli moi koledzy z klasy i usiedliśmy sobie przy automacie. Na szczęście było to terytorium neutralne, więc dopóki nie przyszedł ktoś kto wiedział jaką mamy klasę, siedzieliśmy sobie tam jak cywilizowani ludzie.
Na samo wspomnienie o tym, uśmiecham się. Gimnazjum może nie było najlepszym co mnie w życiu spotkało, ale było i trzeba to uszanować. Tam zawarłam pierwsze przyjaźnie i tam się one rozpadły. Tyle w tym temacie.
Dopinam ostatni guzik mojej koszuli w kratę i wychodzę na śniadanie.
-----------------------
Na wstępie chciałabym Was przeprosić za to małe opóźnienie z rozdziałem. Naprawdę Was za to przepraszam, ale nic już na to nie poradzę. Mam coraz mniej czasu i uznałam ,że rozdziały będą dodawane co tydzień, w sobotę. Mam nadzieję ,że taki układ Wam pasuje, a jak będę miała więcej wolnego czasu na pewno wrzucę kiedyś szybciej rozdział :).
Dziękuję Natalii Hinc za to ,że ponownie sprawdziła te moje, małe twórczości :).
Co jeszcze? No tak, pewnie już każdy pokapował się w tym ,że mam obsesję na punkcie Igrzysk Śmierci. W rozdziale musiałam umieścić o nich fragment. Nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła.
Chciałabym Wam jeszcze życzyć zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt :). Wiem, jestem cienka w składaniu życzeń :/.
Trzymajcie się cieplutko!
Black Star
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz