Nie wiem od ilu już
jedziemy. Wiem ,że minęliśmy już chyba tysiąc stacji benzynowych
i kilkadziesiąt McDonaldów na autostradzie. Zaraz dostanę szału.
Prosiłam Eliannę o to ,żebyśmy się zatrzymały chyba wieki temu
a ona nic! Wredna jędza.
-Ty masz
świadomość tego ,że ja cię słyszę prawda?- westchnęła
Elianna.
-Och to może od
razu zacznę myśleć na głos co? Może to byłoby najlepszym
rozwiązaniem.- opadłam bezsilnie na siedzenie. O, kolejny McDonald.
-Maggie, mówię
tylko to ,że nazywanie mnie „wredną jędzą” w niczym ci nie
pomoże. Nie wrócisz już do domu. Nie po tym co dzisiaj
zobaczyłam.- prychnęłam.
-Więc możesz mi
wytłumaczyć jeszcze raz co zrobiłaś z moim tatą i sąsiadami ,że
mnie nie pamiętają?- powiedziałam z jadem w głosie.
Zamknęłam
swoje dwie walizki i omiotłam wzrokiem mój pokój. Zabrałam ze
sobą prawie wszystko. Książki, zdjęcia, pamiątki, plakaty i
ulubione ubrania. Elianna powiedziała ,że na miejscu dostanę
mundurki jednak ja wolałam zabrać coś swojego. Poza tym mam
nadzieję ,że nie będę musiała nosić tych głupich spódniczek w
kratkę i durnych koszuli. Na to się nie zgodzę. Spalę je razem z
Elianną na stosie.
Kiedy schodzę na dół zastaję
swoją mamę i Eliannę jak o czymś szeptem rozmawiają. Ciekawe o
czym?
-No to możemy jechać?- pyta się
mnie Elianna.
-Tylko pożegnam się z tatą.-
mówię i idę do dużego pokoju gdzie mój ojciec gra w Fifę. Jak
zwykle koło jego stóp leży miska z popcornem i pepsi. Ma na sobie
tą czerwoną koszulkę ,którą zawsze zakłada jak gra. Uważa ,że
to pomaga mu wygrać. Próbuję zapamiętać tatę takiego jaki jest.
Nie jako przerażonego ojca ,który na widok swojej córki dostaje
zawału.
Siadam koło niego na kanapie i
zauważam ,że staruszek właśnie strzela gola. Pauzuje grę i
patrzy się na mnie.
-Kim pani jest?- mówi a ja czuję
jak moje serce momentalnie staje w miejscu.
-Słucham?- mówię czując łzy w
oczach.
-Co Pani robi w moim domu?- tata
odkłada pada na stolik i wpatruje się we mnie zaciekawionym
wzrokiem podczas gdy ja mam łzy w oczach. Czuję jak moje całe
ciało sztywnieje a oddech przyspiesza.
-Żartujesz sobie?- mówię z łzami
w oczach. Boże to się nie dzieje naprawdę.
-Maggie chodź już.- mówi Elianna
trzymając mnie za ramiona. Mój ojciec nadal mi się przypatruje
jednak od razu włącza Fifę i świat dla niego nie istnieje.
Chcę krzyknąć na cały głos
jednak nie mogę. Czuję ,że to nic nie da.
-Maggie wszyscy w sąsiedztwie i w
ogóle cię nie znają. Tak jest lepiej dla ciebie.- mówi Elianna
kiedy stoimy już w korytarzu.
Biorę głęboki wdech próbując
się uspokoić.
To nic nie daje.
Czuję pierwsze łzy spływają po
moich policzkach.
-Oj Maggie nie maż się już i
jedź.- mówi moja mama.
Spoglądam na kobietę ,która
przez tyle lat była mi najbliższą osobą. Spoglądam na nią
wzrokiem pełnym niedowierzania.
-Że co?- mówię zaskoczona.
-Idź już stąd.
Nie wierzę ,że patrzę na tą
samą kobietę ,która jeszcze dzisiaj rano obudziła. Nie wierzę
,że to ta sama kobieta ,która zawsze była dla mnie życzliwa i
pełna ciepła.
Nie wierzę.
Po prostu nie wierzę.
-Musisz.- mówi Elianna patrząc mi
prosto w oczy.
Powstrzymuje się od płaczu i
biorę moje walizki nie oglądając się za siebie.
Nikt mnie tu nie pamięta.
-Ech...- wzdycha
Elianna.- Musisz zrozumieć ,że to dla twojego dobra. W innym
przypadku sąsiedzi zaczęli by zadawać pytania a twój ojciec nie
mógłby się z tym pogodzić. On tego nie rozumie.
-A co z moją
mamą?- pytam. Kolejny McDonald.
-Przestań liczyć
te McDonaldy.
-Nie
odpowiedziałaś na moje pytanie.
-I nie odpowiem.-
mówi i na tym rozmowa się ucina.
Świetnie.
-Witaj Mickey.-
mówi Elianna do jakiegoś ochroniarza.
Spoglądam na
dosyć wysokiego bruneta ,który właśnie zagląda przez szybę. Już
go nie lubię. Z resztą jak wszystkich tutaj.
-Nowa?- nie
stara a co? Wzdycham tylko z powodu głupoty tego ochroniarza i
spoglądam przez okno.
Szczerze
powiedziawszy to nie jest to elitarna szkoła w samym centrum
Londynu. Nie ma wokół pięknych drapaczy chmur ani tłumu ludzi z
telefonami przy uchu. Są tu tylko drzewa. Do wyboru, do koloru.
Nigdy nie lubiłam biologi dlatego rozpoznaję tylko brzozy i sosny.
Tyle. Widzę też inne rodzaje drzew jednak one nie za wiele mi
mówią. Nie ma tu nawet drogi asfaltowej. Tylko durna dróżka
,która nijak przypomina wjazd do tej całej „Akademii”.
Już mi się tu
nie podoba.
Po chwili Elianna
rusza autem i żegna się z „Mickeyem”. Wcale nie przypomina
Myszki Mickey. Wręcz przeciwnie. Wyciągam z kieszeni komórkę i
zauważam ,że jechałyśmy dobre pięć godzin. Świetnie. Gdzie ona
chce mnie wywieźć? Do Francji? Hiszpanii?
Spoglądam na
Eliannę chcąc zobaczyć co myśli o moich myślach jednak ona
uważnie prowadzi auto. Może jak zacznę na nią wrzucać to
wreszcie jakoś zareaguje? W mojej głowie zaczynają pojawiać się
najgorsze wyzwiska pod adresem Elianny jednak ona nic sobie z tego
nie robi. To dziwne.
Musiała poczuć
na sobie mój wzrok bo odwróciła się w moją stronę. Nie wiem
dlaczego ona się tak uśmiecha.
-Możesz sobie
mnie wyzywać w myślach do woli jednak wiedz ,że na terenie
Akademii nie mogę zajrzeć ci do głowy.
Cholera.
A tak chciałam
,żeby usłyszała to co o niej myślę. Pewnie nie długo będę
miała okazję do tego. Na bank. Jeszcze stąd ucieknę i zamieszkam
w Ameryce. Głupi babsztyl mnie tam nie znajdzie.
Kiedy jedziemy
chyba polną drogą od ponad dwudziestu minut zaczynam się nieco
obawiać o moją ucieczkę. Jeśli autem droga do tej całej Akademii
trwa ok. 20 minut od samej bramy to ile zajmie to na pieszo? Przez
moje ciało przechodzi lodowaty dreszcz jednak wiem ,że nie mogę
się poddać. Jeszcze stąd ucieknę.
Drzewa zaczynają
się przerzedzać aż ukazuje mi się Akademia.
-O w dupcię
Gandalfa...- mówię widząc ogrom tego budynku.
-Witaj w Akademii
Magii.- mówi Elianna jednak ja już jej nie słucham.
Zamiast tego
przyglądam się budynkowi z czerwonej cegły. Jest on wielki. Ma
może z cztery piętra i... I jest ogromny. Wielkie okna dodają temu
wszystkiemu jeszcze większego uroku. Przed budynkiem znajduje się
fontanna. Jest ona wielka. Dosłownie basen w mojej starej szkole.
Nie wiem czy mi się to wydaje czy nie ale woda jest jakby kolorowa.
Raz jest normalna a zaraz potem mieni się wszystkimi kolorami tęczy.
Po środku fontanny jest posąg dwójki ludzi. Kobiety i mężczyzny.
Oboje są jakby zwróceni twarzą ku sobie. Kobieta jakby chce
przekazać mężczyźnie kryształową kulę ,która również zdaje
się mienić kolorami tęczy natomiast facet próbuje przekazać jej
coś podobnego do berła ,które jest całe czarne. Dziwne...
Kiedy Elianna
parkuje auto zauważam ,że Akademia nie składa się z tylko jednego
budynku. Jest ich dużo więcej. Po prawo widać dwa mniejsze od
pierwszego jednak nadal są ogromne a po lewo jest kilkanaście jakby
domków ,które również emanują swoją wielkością.
Wysiadam z auta
nie mogąc nadal oderwać oczu od fontanny ,która jest dla mnie
jedną wielką zagadką. Dlaczego wydaje mi się ,że woda mieni się
tęczowymi kolorami? Dlaczego to berło jest czarne? Co symbolizuje
kryształowa kula? Co symbolizuje i mężczyzna i kobieta?
Za dużo pytań.
Otworzyłam
bagażnik ,żeby wziąć moje walizki. Elianna tylko mi się
przypatrywała.
Mogłabyś
pomóc wredna żmijo.
-Chodź.- mówi
kiedy wyciągam bagaże. Dziwię się ,że nie zamyka auta jednak nic
już nie mówię. U mnie w szkole nie uszłoby to płazem. Za ok. pół
godziny nie miałaby siedzeń i całej zawartości auta. Wiem bo sama
kiedyś wyrządziłam taką 'sztuczkę' mojemu dyrektorowi.
Drzwi Akademii na
pewno nie wyglądają jak w mojej szkole. Są to raczej duże,
drewniane drzwi ,które zdają się mieć po sto lat. Nie wiem czy
sama mogłabym je przesunąć.
Elianna jednak nie
ma z tym najmniejszego problemu. Wokół niej wytwarza się jakby
złota otoczka ,która jest najbardziej widoczna wokół jej rąk. W
pierwszej chwili miałam ochotę się przeżegnać jak to moja
katechetka mnie uczyła jednak dałam sobie spokój.
Złota otoczka
nagle powędrowała w stronę drzwi ,które po chwili stały przed
nami otworem.
Nikt nie musiał
mi mówić ,że moja szczęka dotyka ziemi.
Elianna tylko
uśmiechnęła się i weszła do środka. Nadal jej nie lubię dla
jasności. Popisuje się jak dziecko w podstawówce. Mimo wszystko
ty tak nie umiesz.
To fakt.
O ile zewnętrzna
część budynku była dla mnie zachwycająca to wnętrze przewyższa
wszystkie moje oczekiwania. Czuję się jak w jednym ze starych
filmów ,które oglądaliśmy zawsze na angielskim.
Przede mną
rozciągały się piękne drewniane schody ,które pokrywał czerwony
dywan. W niczym on tu nie zawadzał jak w mojej szkole. Tu pasował
idealnie. Czułam się jakbym trafiła do średniowiecza. Wszystko tu
było tak autentyczne i niepowtarzalne ,że umiałam tylko westchnąć
z zachwytu.
-Dzień dobry
Elianno!- krzyknęła jakaś kobieta. Spojrzałam w tamtym kierunku i
zobaczyłam coś w rodzaju recepcji.
Recepcja w
szkole? To Akademia, ośle.
Mimo
wszystko to i tak nie wyjaśnia po co im ta recepcja.
Kobieta ,która
krzyknęła do Elianny była niską brunetką. Jednak coś w jej
wyglądzie mi nie pasowało. Jej oczy jakby były inne. Były dużo
za duże. Wydawało mi się ,że... Że jest chora psychicznie.
Podeszłam bliżej
i o mały włos nie przewróciłam się ze strachu. Teraz to już
musiałam się przeżegnać bo to co właśnie widzę jest
niemożliwe.
Z pleców kobiety
wyrastały jakby skrzydła. Były one koloru niebieskiego i wyglądały
dokładnie jak w disnejowskich bajkach. Mieniły się przy każdym
ruchu i wyglądały tak jakby za chwilę miały się złamać bo są
tak cienkie i kruche.
-Och ty musisz być
Maggie Scofield!- krzyczy kobieta i wychodzi za swojego biurka przez
co mogę się bliżej przyjrzeć jej skrzydłom. Boże jak to głupio
brzmi.
-Diano
zaopiekujesz się Maggie?- mówi Elianna.
-Oczywiście ,że
tak!- uśmiecha się do mnie a ja jestem zbyt przerażona ,żeby
cokolwiek zrobić.
-Widzimy się po
kolacji Maggie!- krzyczy Elianna i znika w korytarzu przez co zostaję
z „Dianą” sam na sam. Wolałabym ją mimo wszystko nazywać
wróżką albo chociaż skrzydlatą jednak to chyba nie jest tu
normalne.
-Poczekaj chwilę
to zawołam Ericka ,który zaniesie twoje bagaże.- uśmiecha się
słodko i zamyka oczy. Chyba ona powiedziała ,że go zawoła prawda?
Normalnym było by gdyby teraz wzięła telefon albo krzyknęła
jednak... Ona tylko coś mruczy pod nosem.
Coraz mniej mi się
tu podoba.
-Kurcze nie może
przyjść.- mówi Diana a ja wybałuszam na nią oczy. Przecież ona
nic nie zrobiła!- Musisz się jeszcze wiele nauczyć a teraz proszę
nie zemdlej.- mówi a ostatnie słowa wypowiada śmiertelnie poważnie
co nie pasuje do jej różowych skrzydełek Barbie. No dobra
niebieskich skrzydełek Barbie.
Jeśli sprawi ,że
moje walizki teleportują się do mojego pokoju to powinnam
wytrzymać. Powinnam.
Wokół Diany
zaczęła wytwarzać się niebieska otoczka ,która tym razem skupiła
się bardziej przy skrzydłach i rękach. Nagle zaczęła mnie
swędzić ręka na ,której wytworzył się mały tatuaż świeczki.
To oderwało mój wzrok od Diany ,która teraz coś tam robiła.
Spojrzałam na rękę i momentalnie poczułam jakbym miała zemdleć.
Tatuaż zamiast być złoty jak powinien zaczął zmieniać kolor.
Jakby po liniach świeczki przepływała krew ,która co chwilę
zmieniała barwę. Mój palec wskazujący mienił się kolorami tęczy
a ja nie wiem dlaczego.
Wzięłam głęboki
wdech i spojrzałam na Dianę. Ta cała skrzydlata panienka teraz
wisiała w powietrzu. Dosłownie. Moich walizek nie było już koło
mnie a były w powietrzu tuż nad moją głową otoczone również
niebieską otoczką.
Poczułam jak
świat zaczyna mi się kręcić przed oczami.
Nie wytrzymam
tutaj.
Nogi nagle
odmówiły stania i nagle zaczęłam spadać w dół.
Kiedy już czułam
,że spotkanie z podłogą jest nieuniknione poczułam jak łapią
mnie dwie silne ręce.
-Diana!- krzyknął
ktoś za mną.- Mówiłem ci ,żebyś poczekała!
----------------------
No i jest rozdział czwarty. Kurcze aż nie wierzę ,że AŻ TYLE wytrwałam na tym blogu.
Jak Wam się podoba rozdział czwarty? Postać Diany już jest w bohaterach a... A tajemniczy KTOŚ pod koniec rozdziału też tam jest ale pamiętajcie... Nie wiecie tego ode mnie ;D.
Więc tak... Obraz Akademii jako taki jest. Nie jest to idealna kopia moich wyobrażeń bo takowa w ogóle nie istnieje ale... Akademia wygląda podobnie do tego. Nie wiem czy dzięki temu możecie sobie wyobrazić Akademię. Proszę napiszcie czy chcecie ,żeby obrazki były stałym gościem w rozdziałach czy nie ;).
No i oczywiście wyrażajcie swoją opinię ;).
Do napisania!
Black Star
Super. Masz talent do pisania. Oby tak dalej ;) Czekam na next.
OdpowiedzUsuńPs. u na jest już 5 roz. http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/
Dzięki wielkie ;)
UsuńCiekawi mnie ten tajemniczy chłopak. Mam pewne podejrzenia, ale to się jeszcze okaże. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział mi się BARDZO PODOBA.!!!!
Czekam nn. <3
Pozdrawiam.! ;3
FaNtAsTyCzNiE
Dzięki wielkie ;).
UsuńŚwietny rozdział! Szkoda że wcześniej nie wpadłam na tego bloga, ale dobrze że dopiero 4 rozdział :)) Czekam na nn:*
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie na 1 rozdział :>
http://onlyyoucanchangeme.blogspot.com/
Dzięki wielkie ;)
UsuńWspaniałe opowiadanie *.* Czekam nn :))) Masz wielki talent i świetnie go wykorzystujesz ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i liczę na twoją opinię
lowcy-straznicy.blogspot.com
Dzięki ;). Oczywiście zajrzę :D
Usuń