wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 4

Nie wiem od ilu już jedziemy. Wiem ,że minęliśmy już chyba tysiąc stacji benzynowych i kilkadziesiąt McDonaldów na autostradzie. Zaraz dostanę szału. Prosiłam Eliannę o to ,żebyśmy się zatrzymały chyba wieki temu a ona nic! Wredna jędza.
-Ty masz świadomość tego ,że ja cię słyszę prawda?- westchnęła Elianna.
-Och to może od razu zacznę myśleć na głos co? Może to byłoby najlepszym rozwiązaniem.- opadłam bezsilnie na siedzenie. O, kolejny McDonald.
-Maggie, mówię tylko to ,że nazywanie mnie „wredną jędzą” w niczym ci nie pomoże. Nie wrócisz już do domu. Nie po tym co dzisiaj zobaczyłam.- prychnęłam.
-Więc możesz mi wytłumaczyć jeszcze raz co zrobiłaś z moim tatą i sąsiadami ,że mnie nie pamiętają?- powiedziałam z jadem w głosie.
Zamknęłam swoje dwie walizki i omiotłam wzrokiem mój pokój. Zabrałam ze sobą prawie wszystko. Książki, zdjęcia, pamiątki, plakaty i ulubione ubrania. Elianna powiedziała ,że na miejscu dostanę mundurki jednak ja wolałam zabrać coś swojego. Poza tym mam nadzieję ,że nie będę musiała nosić tych głupich spódniczek w kratkę i durnych koszuli. Na to się nie zgodzę. Spalę je razem z Elianną na stosie.
Kiedy schodzę na dół zastaję swoją mamę i Eliannę jak o czymś szeptem rozmawiają. Ciekawe o czym?
-No to możemy jechać?- pyta się mnie Elianna.
-Tylko pożegnam się z tatą.- mówię i idę do dużego pokoju gdzie mój ojciec gra w Fifę. Jak zwykle koło jego stóp leży miska z popcornem i pepsi. Ma na sobie tą czerwoną koszulkę ,którą zawsze zakłada jak gra. Uważa ,że to pomaga mu wygrać. Próbuję zapamiętać tatę takiego jaki jest. Nie jako przerażonego ojca ,który na widok swojej córki dostaje zawału.
Siadam koło niego na kanapie i zauważam ,że staruszek właśnie strzela gola. Pauzuje grę i patrzy się na mnie.
-Kim pani jest?- mówi a ja czuję jak moje serce momentalnie staje w miejscu.
-Słucham?- mówię czując łzy w oczach.
-Co Pani robi w moim domu?- tata odkłada pada na stolik i wpatruje się we mnie zaciekawionym wzrokiem podczas gdy ja mam łzy w oczach. Czuję jak moje całe ciało sztywnieje a oddech przyspiesza.
-Żartujesz sobie?- mówię z łzami w oczach. Boże to się nie dzieje naprawdę.
-Maggie chodź już.- mówi Elianna trzymając mnie za ramiona. Mój ojciec nadal mi się przypatruje jednak od razu włącza Fifę i świat dla niego nie istnieje.
Chcę krzyknąć na cały głos jednak nie mogę. Czuję ,że to nic nie da.
-Maggie wszyscy w sąsiedztwie i w ogóle cię nie znają. Tak jest lepiej dla ciebie.- mówi Elianna kiedy stoimy już w korytarzu.
Biorę głęboki wdech próbując się uspokoić.
To nic nie daje.
Czuję pierwsze łzy spływają po moich policzkach.
-Oj Maggie nie maż się już i jedź.- mówi moja mama.
Spoglądam na kobietę ,która przez tyle lat była mi najbliższą osobą. Spoglądam na nią wzrokiem pełnym niedowierzania.
-Że co?- mówię zaskoczona.
-Idź już stąd.
Nie wierzę ,że patrzę na tą samą kobietę ,która jeszcze dzisiaj rano obudziła. Nie wierzę ,że to ta sama kobieta ,która zawsze była dla mnie życzliwa i pełna ciepła.
Nie wierzę.
Po prostu nie wierzę.
-Musisz.- mówi Elianna patrząc mi prosto w oczy.
Powstrzymuje się od płaczu i biorę moje walizki nie oglądając się za siebie.
Nikt mnie tu nie pamięta.

-Ech...- wzdycha Elianna.- Musisz zrozumieć ,że to dla twojego dobra. W innym przypadku sąsiedzi zaczęli by zadawać pytania a twój ojciec nie mógłby się z tym pogodzić. On tego nie rozumie.
-A co z moją mamą?- pytam. Kolejny McDonald.
-Przestań liczyć te McDonaldy.
-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-I nie odpowiem.- mówi i na tym rozmowa się ucina.
Świetnie.

-Witaj Mickey.- mówi Elianna do jakiegoś ochroniarza.
Spoglądam na dosyć wysokiego bruneta ,który właśnie zagląda przez szybę. Już go nie lubię. Z resztą jak wszystkich tutaj.
-Nowa?- nie stara a co? Wzdycham tylko z powodu głupoty tego ochroniarza i spoglądam przez okno.
Szczerze powiedziawszy to nie jest to elitarna szkoła w samym centrum Londynu. Nie ma wokół pięknych drapaczy chmur ani tłumu ludzi z telefonami przy uchu. Są tu tylko drzewa. Do wyboru, do koloru. Nigdy nie lubiłam biologi dlatego rozpoznaję tylko brzozy i sosny. Tyle. Widzę też inne rodzaje drzew jednak one nie za wiele mi mówią. Nie ma tu nawet drogi asfaltowej. Tylko durna dróżka ,która nijak przypomina wjazd do tej całej „Akademii”.
Już mi się tu nie podoba.
Po chwili Elianna rusza autem i żegna się z „Mickeyem”. Wcale nie przypomina Myszki Mickey. Wręcz przeciwnie. Wyciągam z kieszeni komórkę i zauważam ,że jechałyśmy dobre pięć godzin. Świetnie. Gdzie ona chce mnie wywieźć? Do Francji? Hiszpanii?
Spoglądam na Eliannę chcąc zobaczyć co myśli o moich myślach jednak ona uważnie prowadzi auto. Może jak zacznę na nią wrzucać to wreszcie jakoś zareaguje? W mojej głowie zaczynają pojawiać się najgorsze wyzwiska pod adresem Elianny jednak ona nic sobie z tego nie robi. To dziwne.
Musiała poczuć na sobie mój wzrok bo odwróciła się w moją stronę. Nie wiem dlaczego ona się tak uśmiecha.
-Możesz sobie mnie wyzywać w myślach do woli jednak wiedz ,że na terenie Akademii nie mogę zajrzeć ci do głowy.
Cholera.
A tak chciałam ,żeby usłyszała to co o niej myślę. Pewnie nie długo będę miała okazję do tego. Na bank. Jeszcze stąd ucieknę i zamieszkam w Ameryce. Głupi babsztyl mnie tam nie znajdzie.
Kiedy jedziemy chyba polną drogą od ponad dwudziestu minut zaczynam się nieco obawiać o moją ucieczkę. Jeśli autem droga do tej całej Akademii trwa ok. 20 minut od samej bramy to ile zajmie to na pieszo? Przez moje ciało przechodzi lodowaty dreszcz jednak wiem ,że nie mogę się poddać. Jeszcze stąd ucieknę.
Drzewa zaczynają się przerzedzać aż ukazuje mi się Akademia.
-O w dupcię Gandalfa...- mówię widząc ogrom tego budynku.
-Witaj w Akademii Magii.- mówi Elianna jednak ja już jej nie słucham.
Zamiast tego przyglądam się budynkowi z czerwonej cegły. Jest on wielki. Ma może z cztery piętra i... I jest ogromny. Wielkie okna dodają temu wszystkiemu jeszcze większego uroku. Przed budynkiem znajduje się fontanna. Jest ona wielka. Dosłownie basen w mojej starej szkole. Nie wiem czy mi się to wydaje czy nie ale woda jest jakby kolorowa. Raz jest normalna a zaraz potem mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Po środku fontanny jest posąg dwójki ludzi. Kobiety i mężczyzny. Oboje są jakby zwróceni twarzą ku sobie. Kobieta jakby chce przekazać mężczyźnie kryształową kulę ,która również zdaje się mienić kolorami tęczy natomiast facet próbuje przekazać jej coś podobnego do berła ,które jest całe czarne. Dziwne...
Kiedy Elianna parkuje auto zauważam ,że Akademia nie składa się z tylko jednego budynku. Jest ich dużo więcej. Po prawo widać dwa mniejsze od pierwszego jednak nadal są ogromne a po lewo jest kilkanaście jakby domków ,które również emanują swoją wielkością.
Wysiadam z auta nie mogąc nadal oderwać oczu od fontanny ,która jest dla mnie jedną wielką zagadką. Dlaczego wydaje mi się ,że woda mieni się tęczowymi kolorami? Dlaczego to berło jest czarne? Co symbolizuje kryształowa kula? Co symbolizuje i mężczyzna i kobieta?
Za dużo pytań.
Otworzyłam bagażnik ,żeby wziąć moje walizki. Elianna tylko mi się przypatrywała.
Mogłabyś pomóc wredna żmijo.
-Chodź.- mówi kiedy wyciągam bagaże. Dziwię się ,że nie zamyka auta jednak nic już nie mówię. U mnie w szkole nie uszłoby to płazem. Za ok. pół godziny nie miałaby siedzeń i całej zawartości auta. Wiem bo sama kiedyś wyrządziłam taką 'sztuczkę' mojemu dyrektorowi.
Drzwi Akademii na pewno nie wyglądają jak w mojej szkole. Są to raczej duże, drewniane drzwi ,które zdają się mieć po sto lat. Nie wiem czy sama mogłabym je przesunąć.
Elianna jednak nie ma z tym najmniejszego problemu. Wokół niej wytwarza się jakby złota otoczka ,która jest najbardziej widoczna wokół jej rąk. W pierwszej chwili miałam ochotę się przeżegnać jak to moja katechetka mnie uczyła jednak dałam sobie spokój.
Złota otoczka nagle powędrowała w stronę drzwi ,które po chwili stały przed nami otworem.
Nikt nie musiał mi mówić ,że moja szczęka dotyka ziemi.
Elianna tylko uśmiechnęła się i weszła do środka. Nadal jej nie lubię dla jasności. Popisuje się jak dziecko w podstawówce. Mimo wszystko ty tak nie umiesz.
To fakt.
O ile zewnętrzna część budynku była dla mnie zachwycająca to wnętrze przewyższa wszystkie moje oczekiwania. Czuję się jak w jednym ze starych filmów ,które oglądaliśmy zawsze na angielskim.
Przede mną rozciągały się piękne drewniane schody ,które pokrywał czerwony dywan. W niczym on tu nie zawadzał jak w mojej szkole. Tu pasował idealnie. Czułam się jakbym trafiła do średniowiecza. Wszystko tu było tak autentyczne i niepowtarzalne ,że umiałam tylko westchnąć z zachwytu.
-Dzień dobry Elianno!- krzyknęła jakaś kobieta. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam coś w rodzaju recepcji.
Recepcja w szkole? To Akademia, ośle.
Mimo wszystko to i tak nie wyjaśnia po co im ta recepcja.
Kobieta ,która krzyknęła do Elianny była niską brunetką. Jednak coś w jej wyglądzie mi nie pasowało. Jej oczy jakby były inne. Były dużo za duże. Wydawało mi się ,że... Że jest chora psychicznie.
Podeszłam bliżej i o mały włos nie przewróciłam się ze strachu. Teraz to już musiałam się przeżegnać bo to co właśnie widzę jest niemożliwe.
Z pleców kobiety wyrastały jakby skrzydła. Były one koloru niebieskiego i wyglądały dokładnie jak w disnejowskich bajkach. Mieniły się przy każdym ruchu i wyglądały tak jakby za chwilę miały się złamać bo są tak cienkie i kruche.
-Och ty musisz być Maggie Scofield!- krzyczy kobieta i wychodzi za swojego biurka przez co mogę się bliżej przyjrzeć jej skrzydłom. Boże jak to głupio brzmi.
-Diano zaopiekujesz się Maggie?- mówi Elianna.
-Oczywiście ,że tak!- uśmiecha się do mnie a ja jestem zbyt przerażona ,żeby cokolwiek zrobić.
-Widzimy się po kolacji Maggie!- krzyczy Elianna i znika w korytarzu przez co zostaję z „Dianą” sam na sam. Wolałabym ją mimo wszystko nazywać wróżką albo chociaż skrzydlatą jednak to chyba nie jest tu normalne.
-Poczekaj chwilę to zawołam Ericka ,który zaniesie twoje bagaże.- uśmiecha się słodko i zamyka oczy. Chyba ona powiedziała ,że go zawoła prawda? Normalnym było by gdyby teraz wzięła telefon albo krzyknęła jednak... Ona tylko coś mruczy pod nosem.
Coraz mniej mi się tu podoba.
-Kurcze nie może przyjść.- mówi Diana a ja wybałuszam na nią oczy. Przecież ona nic nie zrobiła!- Musisz się jeszcze wiele nauczyć a teraz proszę nie zemdlej.- mówi a ostatnie słowa wypowiada śmiertelnie poważnie co nie pasuje do jej różowych skrzydełek Barbie. No dobra niebieskich skrzydełek Barbie.
Jeśli sprawi ,że moje walizki teleportują się do mojego pokoju to powinnam wytrzymać. Powinnam.
Wokół Diany zaczęła wytwarzać się niebieska otoczka ,która tym razem skupiła się bardziej przy skrzydłach i rękach. Nagle zaczęła mnie swędzić ręka na ,której wytworzył się mały tatuaż świeczki. To oderwało mój wzrok od Diany ,która teraz coś tam robiła. Spojrzałam na rękę i momentalnie poczułam jakbym miała zemdleć. Tatuaż zamiast być złoty jak powinien zaczął zmieniać kolor. Jakby po liniach świeczki przepływała krew ,która co chwilę zmieniała barwę. Mój palec wskazujący mienił się kolorami tęczy a ja nie wiem dlaczego.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na Dianę. Ta cała skrzydlata panienka teraz wisiała w powietrzu. Dosłownie. Moich walizek nie było już koło mnie a były w powietrzu tuż nad moją głową otoczone również niebieską otoczką.
Poczułam jak świat zaczyna mi się kręcić przed oczami.
Nie wytrzymam tutaj.
Nogi nagle odmówiły stania i nagle zaczęłam spadać w dół.
Kiedy już czułam ,że spotkanie z podłogą jest nieuniknione poczułam jak łapią mnie dwie silne ręce.

-Diana!- krzyknął ktoś za mną.- Mówiłem ci ,żebyś poczekała!

----------------------
No i jest rozdział czwarty. Kurcze aż nie wierzę ,że AŻ TYLE wytrwałam na tym blogu.
Jak Wam się podoba rozdział czwarty? Postać Diany już jest w bohaterach a... A tajemniczy KTOŚ pod koniec rozdziału też tam jest ale pamiętajcie... Nie wiecie tego ode mnie ;D.
Więc tak... Obraz Akademii jako taki jest. Nie jest to idealna kopia moich wyobrażeń bo takowa w ogóle nie istnieje ale... Akademia wygląda podobnie do tego. Nie wiem czy dzięki temu możecie sobie wyobrazić Akademię. Proszę napiszcie czy chcecie ,żeby obrazki były stałym gościem w rozdziałach czy nie ;).
No i oczywiście wyrażajcie swoją opinię ;).
Do napisania!
Black Star


8 komentarzy:

  1. Super. Masz talent do pisania. Oby tak dalej ;) Czekam na next.

    Ps. u na jest już 5 roz. http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie ten tajemniczy chłopak. Mam pewne podejrzenia, ale to się jeszcze okaże. ;)

    Rozdział mi się BARDZO PODOBA.!!!!
    Czekam nn. <3


    Pozdrawiam.! ;3
    FaNtAsTyCzNiE

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Szkoda że wcześniej nie wpadłam na tego bloga, ale dobrze że dopiero 4 rozdział :)) Czekam na nn:*

    Zapraszam także do mnie na 1 rozdział :>
    http://onlyyoucanchangeme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe opowiadanie *.* Czekam nn :))) Masz wielki talent i świetnie go wykorzystujesz ;)
    Zapraszam do siebie i liczę na twoją opinię
    lowcy-straznicy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń