-Mówiłeś ,żebym
na ciebie nie czekała!- mówi Diana kiedy już stoję o własnych
nogach na ziemi.
-Diana...-
westchnął Erik.- Chyba musisz powtórzyć lekcje z komunikacji.-
mówi i staje przede mną.
Jest to dosyć
przystojny mężczyzna. Inaczej. Jest to mężczyzna ,za ,którym
szaleją nastolatki ,które dopiero wyszły z podstawówki. Żałosne.
Nigdy nie rozumiałam tego. Co tacy faceci robią w szkołach? Fakt,
jego blond włosy są naprawdę piękne, a zielone tęczówki wręcz
hipnotyzują ale no bez przesady.
-Nic ci nie jest?-
mówi do mnie po czym się uśmiecha.- Jestem Erik Apolskis.
Nauczyciel Komunikacji Magicznej w skrócie – KM.- niech on
przestanie się uśmiechać. To się robi denerwujące.- A ty musisz
być...
-Scofield Maggie.-
odpowiadam.
-To ty jesteś tą
nową o ,której wszyscy mówią.- zaśmiał się jednak mi wcale nie
było do śmiechu.
Oczywiście nie
zważając na to ,że po mojej ręce krążyły różne kolory tęczy, a nade mną wirowały walizki otoczone różową poświatą to
wszystko wyglądało normalnie. Dość. No i jeszcze możemy dodać
do tego wszystkiego latającą wróżkę nade mną. Tak. To jest
normalne miejsce na rozmowę.
Trafiłam do
wariatkowa.
-Maggie! Chodź
pokażę ci pokój!- krzyczy Diana.
-Dasz sobie radę?-
pyta się mnie Erik.
-Nie mam trzech
lat.- odgryzam się i idę Schodami na górę. Oczywiście nie mam
pewności co do tego ,że za chwilę te schody nie zaczną falować
albo nie zamienią się w schody ruchome albo nie zaczną się mienić
tęczą. Na wstępie powinni powiedzieć ,że tutaj nic nie jest
pewne.
Kiedy jestem na
górze wcale nie było tak źle. Schody stały jak stoją i lepiej
niech tak zostaną. Rozglądam się za Dianą jednak nigdzie nie mogę
jej znaleźć.
-Maggie!- słyszę
jej krzyk. Zauważam ją na drugim końcu korytarza.
-Świetnie.- mówię
do siebie.
Biegnę przed
siebie w stronę Diany jednak korytarz jakby ciągle się wydłuża.
Ściany są oświetlone tylko świecami przez co czuję się jak w
jakimś zamku. Sądząc po odległościach drzwi pokoje tu muszą być
naprawdę wielkie. O ile to tu są pokoje bo jak mówiłam... Tu
niczego nie jestem pewna.
-Wiem te korytarze
są straszne.- śmieje się Diana. Spoglądam w dół ,żeby zobaczyć
czy moje walizki są nie uszkodzone jednak... Ich nie ma.
-Gdzie są moje
walizki?- mówię przestraszona. Co jak co ale naprawdę kocham moje
książki.
Diana spojrzała
na mnie jak na wariatkę.
-Ty naprawdę
myślałaś ,że tu będziesz mieszkać?- zaśmiała się.- Zapomnij.
To jest budynek lekcyjny. To znaczy to jest budynek lekcyjny i
teoretyczny. To tutaj poznasz samą teorię magii.
Chyba zaraz
puszczę pawia.
-No to.. Co my
tutaj robimy?- mówię nieco przestraszona.
-Och nie bój się.
Lekcje już prawie dobiegają końca ale Elianna poprosiła mnie
,żebym zaprowadziła cię na lekcje Teorii. Nudne to ale dasz sobie
radę.- uśmiecha się a ja czuję ,że robię się cała blada.
Przecież jest już po osiemnastej! I do tego nie ma jeszcze roku
szkolnego! Są wakacje!
Diana siłą
wepchnęła mnie do sali i dosłownie osłupiałam.
-Profesorze
Frankson to jest nowa uczennica Maggie Scofield.- mówi Diana za mnie
a ja nie mogę oderwać oczu od ludzi... Istot ,które siedzą
najnormalniej w świecie w ławkach.
Pierwsze co rzuca
mi się w oczy to wróżki takie jak Diana. Ich skrzydła mają
naprawdę przeróżną barwę. Ich oczy również są tak wielkie jak
Diany jednak nic nie mówię. Następnie rzucają mi się w oczy
skrzydła dziewczynki siedzącej w pierwszej ławce. Wyglądają jak
u anioła. Pokryte białymi piórami teraz jakby są schowane na
plecach dziewczynki ,która ma blond włosy. Zauważam również
chłopaka z czarnymi skrzydłami jednak nawet nie chcę zgadywać o
co chodzi. Siedzą tu też dziewczyny z łukami i mieczami.
Dostrzegam również chłopaka z toporem.
Chyba zaraz
zemdleję.
Reszta klasy
wydaje się dość normalna. No dobra. Wszyscy mają mundurki
składające się z albo spódniczek albo spodni i granatowych
marynarek z wyszytym logiem Akademii.
-Witaj Maggie w
Akademii Magii!- krzyczy staruszek za biurkiem. Zauważam ,że on
również jest normalny na swój sposób. Na szczęście.- Zajmij
miejsce koło Amandy, proszę.- mówi.
Jak bym miała
wiedzieć kim jest Amanda...
Stoję tak i nie
wiem co mam zrobić aż jakaś dziewczyna nie zaczyna mi machać.
Uśmiecham się
widząc ,że ta cała Amanda nie ma ani skrzydeł ani topora czy
miecza ani skrzydełek aniołka. Jest normalna. Ma blond włosy do
ramion ,które lekko się falują jednak nie to przyciąga moją
uwagę. Jej oczy wydają się takie inne. Nigdy jeszcze nie widziałam
nikogo ze złotymi tęczówkami.
Tu wszystko
jest możliwe.
Chyba tak.
-Hej jestem
Amanda.- szepcze do mnie dziewczyna i podaje mi rękę.
-Maggie.-
odpowiadam nadal oszołomiona jej tęczówkami.
-Teoria Magii jest
okropnie nudna ale radzę ci słuchać na pierwszych lekcjach. Potem
możesz już sobie dać spokój.- śmieje się i zaczyna rysować w
swoim zeszycie. Zauważam ,że rysuje wilka. Po raz drugi mam ochotę
zemdleć. Jeszcze nigdy nie widziałam ,żeby ktoś tak rysował.
Jego łapy były perfekcyjne. Mogłoby się zdawać ,że on istnieje
naprawdę.
-Teoria Magii jest
trudna.- mówi ten cały profesorek.- Ale za to jaka interesująca!-
cała klasa się zaśmiała.- No dobrze, dobrze. Więc czym jest
Magia?- profesorek zaczął chodzić po klasie.- Magia jest czymś
pięknym. Ludzie nie wierzą ,że coś takiego istnieje, a jeśli już
to wierzą w iluzję. Na pewno każdy z was był na tandetnym
występie iluzjonistycznym gdzie „magik” przecina partnerkę na
pół. Po występie okazuje się ,że tak naprawdę w skrzyni były
dwie kobiety.
Spoglądam na
rysunek Amandy ,który teraz zaczyna nabierać kolorów. Przez chwilę
mam wrażenie jakby wilk się poruszył jednak wiem ,że to
niemożliwe. Spoglądam ukradkiem na prawą rękę chcąc zobaczyć
czy kolory mojego tatuażu już ustały jednak to na nic. Mam
wrażenie jakby barwy krążące po liniach tatuażu nasiliły się.
To wszystko wydaje się wyraźniejsze i takie... Nie istniejące...
-Teraz pytanie.
Jaka jest różnica między czarodziejem a magiem?- pyta się
profesorek. Dziewczynka ze skrzydłami podnosi rękę.
-Mag jest to
zupełnie inny rodzaj istoty od czarodzieja. Mag panuje nad wszystkim
co możliwe do zobaczenia natomiast czarodziej panuje nad wszystkim.
Nad niewidzialnym i widzialnym. Przykładem tego może być to ,że
czarodziej potrafi zatrzymać czas czy sprawić ,że wszystkie
dźwięki na ziemi ustaną czego mag nie potrafi.
-Bardzo ładnie
Zoey.- uśmiecha się do dziewczynki profesorek.
Czuję jak kręci
mi się w głowie. Pewnie to jeden z tych moich snów ,które mam
zawsze po skończeniu książki o tematyce fantastycznej.
Rzeczy widzialne i
niewidzialne?
Bzdura.
Mam ochotę stanąć
na ławce i zacząć krzyczeć ,że oni wszyscy są nienormalni lub
chorzy psychicznie jednak obawiam się jednego. Może to ja jestem
chora psychicznie? Może tak naprawdę teraz siedzę w białym pokoju
bez klamek i okien w białym ubraniu próbując sobie wyobrazić coś
innego? Może naprawdę to ja jestem psychicznie chora. No bo błagam
was. Przecież Magia i wróżki nie istnieją. Rodzice już dawno
mnie o tym powiadomili.
-Tak jak Zoey
mówiła różnica między magiem a czarodziejem jest wielka i
niewielka. Człowiek nie może wyobrazić sobie rzeczy niewidzialnych dlatego my, jako istoty, przewyższamy ich inteligencją.
Wiemy ,że jesteśmy od nich potężniejsi i nasi przodkowie byli na
tych ziemiach jako pierwsi jednak dawno temu został zawarty pakt
między człowiekiem a Deliverem.
-Kim?- wymsknęło
mi się przez przypadek.
Cała klasa
spojrzała na mnie jak na idiotkę a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Powiedziałam coś nie tak?
-Musi się
panienka jeszcze wiele nauczyć.- profesorek się uśmiechnął.-
Deliver jest naszym można powiedzieć Bogiem. Jednak nim nie jest. - świetnie się zapowiada. Bóg nie Bóg. Naprawdę inteligentne...- Nie stawia nam żadnych żądań jak Bóg ludzi, nie mamy żadnych
obowiązków. On po prostu jest. Jest najpotężniejszą istotą jaka
żyła na tej ziemi. Jest on połączeniem i łowcy i wilkołaka i
czarodzieja i wróżącego.
Chyba zaraz
zemdleję.
-Miliony lat temu
człowiek złożył porozumienie z Deliverem.- chciałam coś dodać
jednak profesorek uciszył mnie skinieniem ręki.- Wiem ,że panienkę
uczyli w szkole ,że człowiek rozumny zaistniał jakieś 190 tys.
lat temu jednak to nie prawda. To wszystko jest wymysłem Delivera.
Jest to naprawdę mądry człowiek.- mówi.- Wracając...
Porozumienie polegało na tym ,że istoty miały nie wtrącać się w
sprawy ludzi, a ludzie mają nie wiedzieć nic o istnieniu istot co
nie jest takie trudne.
Przypominam sobie
co powiedziała Elianna o moim ojcu ,że on już mnie nie pamięta.
Co ona mu zrobiła? Czy to właśnie miał na myśli profesorek
mówiąc o tym ,że ludzie mają nic nie wiedzieć o istnieniu istot
co „nie jest takie trudne”. Również „nie jest takie trudne”
zabić kogoś, profesorku.
-I tak przez
miliony lat ludzie nie wiedzieli i nie będą wiedzieć o istnieniu
istot. My za to będziemy się nadal szkolić.
Ciekawe po co?
-Radzę panience
po kolacji, pójść do biblioteki i wypożyczyć „Dzieje istot”.-
uśmiecha się do mnie i wraca do lekcji. Pożyczam długopis od
Amandy ,żeby zapisać tytuł tej książki i słucham do końca
lekcji. Ta teoria magii jest beznadziejna.
--------------------------
No i mamy rozdział 5! Jejku już tak daleko to zaszło :D (powiedziała ta co ma na blogu ledwo pięć rozdziałów...).
No więc mamy pierwszą lekcje Maggie w Akademii. Teoria Magii... Ciekawa czy nie? :D. Poza tym podoba Wam się Erik? Oczywiście nie jest on postacią na jeden rozdział. Już nie długo (za parę rozdziałów) Maggie pozna KM ale do tego czasu... :D Coś dla Was przygotowałam :D.
Więc piszcie w komentarzach wasze opinie o tym rozdziale bo jest to dla mnie naprawdę ważne. Jest to mój pierwszy blog z opowiadaniem dlatego naprawdę chciałabym poznać opinię osób "doświadczonych" ale również każdego innego :).
Więc trzymajcie się cieplutko i do wtorku!
Black Star