~5 Miesięcy
później~
No po prostu nie
mogłem.
Moje nogi
podrygiwały, żeby tylko uspokoić gniew. Miałem ochotę wrzeszczeć
z tej niemocy. Chciałem wziąć tę głupią, starą i bezużyteczną
ławkę, i po prostu walnąć nią o ścianę. Owszem, mogłem
zwyczajnie zatrzymać czas. Mój ojczulek jest Bogiem Istot. Mogłem
w s z y s t k o. Ale też nic. Moja moc miała pewne ograniczenia. Na
przykład takie, że mogłem ją stosować tylko na A) treningach B)
Gdy sytuacja tego wymaga według mojego ojca. Według mnie sytuacja tego b
a r d z o w y m a g a ł a. Jednak to było moje zdanie. Mój ojciec
pewnie teraz patrzył na mnie z politowaniem.
-Uspokój się.-
upomniał mnie Josh, który musiał zauważyć to, że mój długopis
jest po raz trzeci łamany na pół.- Zaraz się skończy lekcja.
Chciałem mu
zarzucić to, że to nie Alinę teraz Erik obdarowuje komplementami.
To nie Alina teraz śmieje się jak idiotka i trzepocze rzęsami. To
nie Alina zachowuje się jak skończona łowczyni. I to n i e Alina
siedzi teraz z ł o w c z y n i ą w ławce.
Ja rozumiem. Ja
naprawdę wszystko rozumiem. Ona chce po prostu zdobyć informację
na temat 1. Niespodziewanego wyjazdu Zoey, Lucasa i Rachel. 2.
Zmniejszenia ilości osób w domkach 3. Wybudowania nowych willi na
przyjazd Milczących. 4. Pewnie znowu chce usłyszeć jakieś plotki
na temat Elianny. Boże, jak ta dziewczyna jej nienawidzi.
-No dobra. Życzę
Wam wszystkim udanych ferii, wypoczywajcie i tak dalej.- powiedział
Eric i uśmiechnął się zalotnie do Maggie.
Maggie, wiem,
że słyszysz moje myśli. Bądź tak miła i przywal mu ode mnie.
Zauważyłem
jak dziewczyna bierze głęboki oddech, po czym rzuca mi spojrzenie
typu „Patrz i podziwiaj”, a następnie bazgrze coś na kartce
papieru.
Dzwonek.
Wszyscy podrywają
się ze sowich miejsc, a następnie, bez pożegnania, wylatują na
dwór krzycząc „WOLNOŚĆ!!!”. Zazdroszczę im.
Ja specjalnie
ociągam się z pakowaniem książek do KM (komunikacji magicznej).
Swoją drogą to powinni usunąć ten przedmiot z planu lekcji (męska
część szkoła by się ucieszyła), bo i tak nikt już nie
komunikuje się za pomocą KM. Wszyscy raczej przeszli już do ery
XXIw. Gdzie telefon zastępuje KM. Muszę porozmawiać z Elianną jak
wróci.
Spoglądam na
Maggie i o mały włos nie wybucham ze złości. Ta mała jędza
właśnie przytula Erika „na pożegnanie”. Niby nic, ale ona w k
ł a d a mu do kieszeni (kieszeni!) kartkę z zapewne numerem t e l
e f o n u. Ten stary piernik ma do niej pisać obrzydliwe smsy, kiedy
to j a powinienem?! Jeszcze dorwę „kochasia”.
-Maggie!- krzyczę,
kiedy „przytulas” trwa o wiele za długo.- Chodź! Zaraz nam
ucieknie pociąg do Creek!- skłamałem.
Pociąg do Creek
mieliśmy dopiero o dwudziestej drugiej trzydzieści pięć, a byłą
godzina szesnasta. Ale co tam. Musiałem ją jakoś wyrwać z ramion
tego starucha.
Dziewczyna
zarzuciła swoją torbę na ramię, pomachała Erikowi, a wtedy
wziąłem ją za łokieć i wyprowadziłem z sali.
-Jak dziecko.-
mruknąłem i spojrzałem na Maggie, która powstrzymywała śmiech.
Jej piękne
kasztanowe włosy okalały jej twarz. Założyła dzisiaj czarną
czapkę jako, że początek stycznia przywitał nas dosyć oziębło.
Wszędzie gdzie tylko patrzyło uczniowie siedzieli przy grzejnikach,
a na dworze kisili się Łowcy. Większość ich wart została i tak
skrócona, żeby nam bidulki nie pozamarzali. Ale oczy Maggie... Jej
piękne czekoladowe oczy, w których widziałem własne odbicie. Były
przepiękne.
-Mam coś na
twarzy?- spytała zauważając pewnie to, że jej się przypatruje.
-Urodę, złotko.-
mruknąłem, a brunetka obdarzyła mnie spojrzeniem Hitlera. Polegało
ono na tym, że miała ochotę mnie zabić. Tak... Zdecydowanie za
dużo czasu spędziła z Elianną. Spojrzenie Hitlera w wykonaniu
Maggie było niemal identyczne jak spojrzenie Elianny Czy Ty Nigdy
Nie Dorośniesz?
-W każdym bądź
razie mam już dość Akademii.- odparła.
-Princesso... Ty
tu jesteś ledwie 5 miesięcy. A ja tu już kibluje dwa bite lata.- i
znowu spojrzenie Hitlera.- Dowiedziałaś się czegoś o Eliannie, o
wyjeździe Zoey i Rachel, albo o Milczących?- spytałem próbując
zmienić temat.
Wyszliśmy na
świeże powietrze i od razu przywitał nas zimny wiatr. Akademia
Magii tak? Niech jeszcze tu pogodę zmienią. Byłoby wtedy do prawdy
bosko.
-Nie-
odpowiedziała patrząc gdzieś w siną dal.- Olivia również nic
nie wie.- westchnęła.- Zmarnowałam całe dwa tygodnie, żeby
dowiedzieć się czegoś, czegokolwiek, o tym wszystkim. Boże... Jak
ja nienawidzę Elianny! Zawsze musi coś takiego zrobić. Tylko
patrzeć, a robi mi na złość.
Zaśmiałem się z
tego wszystkiego.
I znowu dostałem
spojrzenie Hitlera. Ja to mam szczęście. Nie minęło dziesięć
minut, a już zostałem obdarzony tyloma spojrzeniami!
-Ty się śmiej,
ale ja wiem, że to ona jest tym wrogiem. No oczywiście
oprócz łowców, bo oni są czasem spoko, jednak mimo wszystko. A
taka Elianna? Wiesz... Nie było nic powiedziane o tym, że ta osoba
musi mi uprzykrzać życie na każdym kroku. To znaczy Elianna już
mi uprzykrza życie na każdym możliwym kroku no ale wiesz. Kryje
się z tym, że to niby „dla mojego dobra”, bla, bla, bla. Może
tak naprawdę Elianna czeka tylko na to, aż zachoruje na depresję,
a wtedy BUM!- krzyknęła, aż paru chłopaków z podstawówki
podskoczyło ze strachu.
Swoją drogą to
przez te prawie pół roku, które droga Maggie tu spędziła zrobiła
się... Dosyć rozmowna. Dosyć. To za mało powiedziane. Poranek w
Domu Magii (ostatnio się śmiejemy, że jest to Domek Maggie)
wygląda bardzo podobnie do innych. Maggie wybiega o szóstej, wraca
przed siódmą. I wtedy zaczyna się gadanina. Gada, gada, gada i
jeszcze raz gada. A to pod prysznicem rozmawia z Amandą, a to rano
woła mnie, żebym jej pomógł przy znalezieniu planu lekcji.
Oczywiście codziennie rano daje jej swój (Elianna załatwiła nam
lekcje razem), jednak schemat się powtarza, a ona nie chce iść do
dyrektorki. Zagaduje też podczas śniadania Josha. O, z nim to lubi
rozmawiać. On- codziennie rano rzuca jakiś temat, a później tylko
potakuje na sugestie dziewczyny.
Nie sądziłem
też, że tak bardzo polubię Maggie. Myślałem, że tak jak każda
poleci do Lucasa, a później do mnie i do Josha. Ona jednak okazała
się inna. I to mnie zdziwiło. To znaczy, od samego początku
wydawała mi się inna ale... Nigdy nie wierzyłem w to, że istnieją
jeszcze na tym świecie dziewczyny, które nie szaleją za
Lucasem. Tak naprawdę to cieszyłem się z jego wyjazdu... Oj
bardzo. I jak zgaduje większość chłopaków z Akademii podzielało
moje zdanie.
-Dylan!- krzyknęła
brunetka, a ja „ocknąłem” się z moich myśli.
-Słucham,
Princesso?- spytałem głupkowato.
Znowu spojrzenie
Hitlera.
-Zahaczymy o
bibliotekę? Chciałabym wypożyczyć jeszcze parę książek na
wyjazd. W końcu... To są caaaaaaaałe trzy tygodnie.- zaśmiała
się.
No i jeszcze to
się zmieniło. Maggie mówiła mi dużo razy o tym, że jej
zamiłowanie do książek jest ogromne i nieskończone, ale w
Akademii jej się to powiększyło. Dosłownie. Jako, że ostatni
miesiąc musieliśmy mocno tyrać bo oczywiście wszyscy nauczyciele
nagle ocknęli się, że to już koniec semestru.
Nadrabialiśmy materiał, pisaliśmy mnóstwo sprawdzianów i
kartkówek. Jednak tydzień temu kiedy ta cała pogoń się
skończyła, nałóg Mag powrócił. Od razu po zajęciach szła do
biblioteki, żeby 1. Oddać książki 2. Wypożyczyć nowe. W związku
z czym wieczorami mieliśmy spokój od jej gadania (nie to, żeby mi
przeszkadzało).
-Jasne.-
uśmiechnąłem się tylko.
Brunetka klasnęła
w dłonie i popędziła korytarzem w stronę jej ulubionego miejsca
(poza jej własnym łóżkiem).
Ja osobiście
lubiłem czytać. Serio, jednak no bez przesady. Ona wczoraj
przeczytała 500- stronicową książkę w jeden dzień! TO już nie
było normalne. Mimo wszystko jednak wkroczyłem na teren biblioteki.
-Wybrałeś coś?-
spytała dziewczyna podchodząc do mnie. Stałem akurat w kolejce do
zabrania książek. Wydawałoby się, że teraz kolejki powinny być
duże, w końcu to są trzy tygodnie wolnego podczas, których
wyjeżdżają wszyscy uczniowie oprócz łowców. Każdy chyba
chciałby się zaopatrzyć w książeczkę, prawda?
Otóż nie za
bardzo. Łowcy nigdy chyba nie tknęli książek innych niż lektury,
wróżki korzystały z ebooków, a jako, że zmniejszyła się ilość
czarodziejów/magów/wilkołaków o prawie połowę to biblioteka
świeciła teraz pustkami.
-Trylogię
„Igrzyska Śmierci”, „Średniowieczna pułapka” i „Nie
jestem seryjnym mordercą”.
-Igrzyska to już
dawno przeczytałam, tej pułapki nie, a o mordercy czytałam. Fajne,
spodoba ci się. A o czym jest Pułapka?
-O tym, że w
XXIw. Nadal istnieją księżniczki, królowie itd. tylko, że jest
ich dużo więcej ale pełnią rolę podobną do naszej aktualnej
Królowej w Anglii. No i jest jeden haczyk – żadne dziecko nie ma
szlachetnej krwi. Wszyscy pochodzą z sierocińców.
-Ciekawe.-
skomentowała.
-A ty?- spytałem.
-Biorę prawie
wszystkie książki Ricka Riordana. No to znaczy... Percy'ego
Jacksona już przeczytałam, ale te inne książki.- uśmiechnęła
się.
W bibliotece
zawsze panowała jako tako cisza. To znaczy... Ktoś tam zawsze
gadał, ale jeśli już to cicho.
Dlatego trzask
wywołany drzwiami usłyszeli wszyscy.
Każdy kto był w
bibliotece (a było to około dwudziestu albo nawet piętnastu osób)
obrócił głowę w tamtą stronę.
-MARTIN! RO...-
chłopak chyba na początku w ogóle nie zauważył, że nie wszedł
do jakiejś klasy albo telewizorni tylko do biblioteki. Spojrzał po
wszystkich po czym wyszeptał „przepraszam” i szybko pobiegł.
Od dnia kiedy to
odbyliśmy rozmowę z Maggie o tych wszystkich przepowiedniach
upłynęło już tak dużo czasu. A ja nadal pozostaje czujny. Każde
głośniejsze trzaśnięcie drzwiami, każda przełamana gałązka
pod moim oknem, każde zapukanie do drzwi naszego domku – to dla
mnie jeden, wielki stres. Ciągle myślę o tym, że mój brat
bliźniak powinien już tu być. Większość istot w Akademii
wie, że 1. Maggie to Panująca nad Tęczą 2. Ja to Władca Deszczu
3. Gdzieś po świecie grasuje mój zły brat bliźniak (brzmi to jak
kawałek fabuły jakiegoś kiepskiego filmu z lat osiemdziesiątych).
Na początku podejrzewaliśmy, że dlatego ponad połowa
czarodziejów/wilkołaków/magów wyjechała, żeby po prostu zrobić
miejsce dla Milczących, ale to się sensu nie trzymało. Nie lepiej
było wyeliminować wróżki, które tylko spoglądają w lusterko?
Założę się, że w Akademii w Californii bardziej by się im
podobało.
-Ktoś powinien
nauczyć te pierwszaki, że to nie miejsce na takie zachowania. To
już trzeci raz w tym tygodniu!- mruknęła Ellie. Oj, ona
nienawidziła tych bachorów najbardziej.
-Założę się,
że łowcy zrobią z nimi porządek.- powiedziała Maggie.-
Słyszałam, że im też już te dzieciaki nieźle zawadzają.
-Na pewno.-
zaśmiała się bibliotekarka i wklepała do komputera książki.-
Dylan? - zdziwiła się kiedy mnie zobaczyła ze stosem książek.
Owszem, nigdy
jakoś nie odwiedzałem biblioteki. Próbowałem szczerze mówiąc
unikać tego miejsca ze względu na łowców. Nigdy ich nie lubiłem.
Ellie podniosła
wzrok i spojrzała na mnie po czym na Mag, po czym znowu na mnie i
znowu na Maggie i uśmiechnęła się do siebie.
-Już wszystko
rozumiem.- zaśmiała się i wzięła ode mnie książki.
Rzuciłem
zdziwione spojrzenie Maggie, jednak ta stała koło mnie z wyraźnym
rumieńcem na twarzy, który dodawał jej niesamowitego uroku.
Oczywiście nie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem. Jej buty były
ciekawsze.
-Mag pewnie
przypilnuje za ciebie książki, więc nawet nie męczę cię
standardową formułką o nieniszczeniu książek. Bawcie się
dobrze.- zaśmiała się i wzięła parę czasopism od jakiejś
dziewczyny.
Maggie szybko
złapała mnie za łokieć, powiedziała ciche „Miłych ferii,
Ellie”, po czym szybko opuściła razem ze mną bibliotekę.
Od razu się
roześmiałem.
I kolejne
spojrzenie Hitlera.
-Co cię niby tak
śmieszy?- spytała. Rumieniec już nieco jej zszedł z twarzy,
jednak nadal mogłem dostrzec jej iskierki w oczach. Oj, nie była
zła. Ona była nieźle rozbawiona.
-Mnie? Mnie nic
nigdy nie śmieszy!- uniosłem ręce w geście poddania się za co
dostałem kuksańca w bok.- Za co?- spytałem zdziwiony.
-Za jajco-
odpowiedziała.
-Błagam, ratujcie
mnie!- wykrzyczała od razu Amanda gdy z Maggie weszliśmy do domu.
Zauważyłem już dwie zielone walizki na dole schodów. Nie
pamiętam, żeby ktokolwiek z nas kiedykolwiek miał zielone walizki.
Raczej wszyscy posiadali czarne.- Odkąd Josh zaczął chodzić z
Aliną nie przestają się całować!- westchnęła zrezygnowana.
Uśmiechnąłem
się do siebie.
Alina to również
czarodziejka. Dołączyła do Akademii na początku października.
Mieszka w Domu obok mianowicie – Dom Grzechoczących Frytek. Czasem
naprawdę nazwy tu powalają. A nawet nie „czasem”, a zawsze.
Jednak sam w sobie dom jest naprawdę fajny. Na pierwszym roku często
tam bywałem. Nie wiem dlaczego zaprzestałem tego. Jest tam para
gejów – Ethan i Johnny. Fajni są, serio. No i Alina i Francesca,
którą nazywamy zwyczajnie Franky. Wcześniej była jeszcze tam
dwójka bliźniaków – Jade i Nathan ale z niewiadomych przyczyn
również odeszli.
Wracając do Aliny
– fajna z niej ogólnie dziewczyna. W typie Josha. Cichutka,
delikatna i w ogóle taka słodka. Poznaliśmy ją chyba wtedy gdy w
listopadzie przed Akademią było pełno istot, które żegnały
swoich przyjaciół, którzy musieli się przenieść. Wtedy to
zdarzyła się ta „miłość od pierwszego wejrzenia” u Josha i
Aliny. Na początku było to niewinne. Mój współlokator pomagał
się oswoić Alinie z otoczeniem. Pomagał jej w lekcjach itd.
Później jednak Alina zaczęła przychodzić do nas na różne
kolacje, obiady, itd. Josh również parę razy nie zjawił się u
nas na posiłku. Ignorowaliśmy to. Chłopak w końcu po prawie
półtora roku otworzył się na ludzi. Aż pewnego dnia wszedł z
Aliną do nas i oznajmił, że są razem. Od tego czasu są
nierozłączni.
-Daj im spokój,
Ams.- zaśmiałem się.
-Dylan, ja
rozumiem. Wy i Maggie zamiast „przygotowywać się” - tu zrobiła
cudzysłów w powietrzu – do egzaminów wymieniacie się czasem
ślinką ale dla mnie...
-Amanda!-
krzyknęliśmy oboje z Maggie.
-No co?- zaśmiała
się blondynka.- Każdy w Akademii już was rozpracował.- mrugnęła
i zniknęła na górze.
Spojrzałem
ukradkiem na Maggie, która stała już bez kurtki w naszym
korytarzyku i muszę powiedzieć, że naprawdę nieziemsko wyglądała
w tym mundurku. Zauważyłem też (po raz kolejny tego dnia!), że ma
rumieńce na twarzy. Swoją drogą... Ja też czułem, że moje
policzki nie są białe jak kartka.
-Masz ochotę na
gorącą czekoladę?- spytałem, żeby przerwać niezręczna ciszę.
Dziewczyna
spojrzała mi w oczy, a na jej ustach tkwił przepiękny uśmiech.
-Z przyjemnością.
-Dylan... Muszę
się spakować- powiedziała brunetka, kiedy ciągle trzymałem ją
za rękę.
-Przecież już
masz wszystko przygotowane! Ba! Te rzeczy leżą tu poskładane od
trzech dni!- zaśmiałem się. Oczywiście zostałem od razu
(natychmiastowo wręcz!) obdarzony Spojrzeniem Hitlera. Z drugiej
strony, jednak zaczyna mi się to podobać. Lubię ją denerwować.
-Ale założę
się, że ty nawet nie wiesz, co ze sobą zabierasz.- powiedziała.
I tu miała rację.
Była 17 i miałem
mało czasu. Musiałem się udać do pralni i odebrać stamtąd moje
ubrania. Później przydałoby się je jeszcze uprasować, a do tego
miałem jeszcze wstąpić do Josha na granie w FIFĘ. Z ostatniego
punktu nie miałem zamiar za nic w świecie rezygnować, dlatego
najrozsądniejszym z mojej strony byłoby teraz gdybym puścił
Maggie i udał się pakować.
Widziałem jak
brunetka próbuje złamać moją blokadę w głowie i zajrzeć sobie
do moich myśli, jednak to było oczywiste, że musiałem wymyślić
coś, żeby ta mała wiedźma nie wchodziła mi do głowy.
-Nie uda ci się
to- zaśmiałem się i udałem do swojego pokoju.
Czas się spakować
na trzytygodniową wycieczkę do Creek.
Szczerze
powiedziawszy to pakowanie nie zajęło mi dużo czasu. Odebrałem z pralni
moje rzeczy, wyprasowałem pierwsze lepsze ubrania i wrzuciłem
poskładane do walizki. Bardziej mnie interesowała druga część
czyli przedmioty codziennego użytku jak laptop, aparat czy książki.
Nie chciałem brać za dużo. W końcu nie jedziemy na drugi koniec
świata, a jedynie do Creek.
Zastanawiałem się
jak tam będzie.
Niby wszystko
wiadomo. Wybraliśmy domki przy plaży. Podobno Alina tam kiedyś
była. Josh oczywiście całym sobą popierał wyjazd do domków w
Creek. On jest naprawdę zakochany w Alinie. I to jak. Mógłby z nią
pójść na koniec świata. Dlatego się o niego boję. Josh jest
mega wrażliwy. Jeśli Alina go zostawi... Chłopak się po tym nie
pozbiera.
Dobra! Odbiegłem
od tematu!
Więc są to
dwuosobowe domki przy plaży. Drewniane z łazienką (naprawdę
świetną), dwoma sypialniami i kuchnią połączoną z salonem. Żyć
nie umierać. Niektórzy się nam dziwili, że zamiast pojechać w
Alpy na narty, to jedziemy nad morze. Było to proste. Tylko ja i
Maggie umieliśmy jeździć na nartach. A jako, że chcieliśmy te
trzy tygodnie spędzić na zabawie, a nie na nauce jeżdżenia na
nartach wybraliśmy Creek.
W Akademiach jest
o tyle fajnie, że szkoła funduje nam wyjazdy. W końcu... Co to
jest dla nich wyczarować parę sztabek złota? Albo kilkanaście
diamentów? Właśnie. Żaden. Możemy zapragnąć pojechać do
najbardziej luksusowego hotelu świata bez żadnego ale. Oczywiście
tylko istoty bez Łowców. Oni na to nie zasługują. Poza tym... Ich
rodzice są nadziani kasą. Co im szkodzi zafundować dzieciom
wycieczkę do Las Vegas czy Dubaju? Właśnie, nic.
-------------------------
Witajcie po dość długiej przerwie!
Rzeczywiście nie było mnie tu bardzo długo. Ale wiedzcie, że codziennie męczyło mnie sumienie. Dosłownie. Czułam się okropnie wobec Was. Także przepraszam.
Nie obiecuję, że rozdziały będą znowu publikowane regularnie. Mam zarys fabuły drugiej części (i to całkiem niezły), jednak na razie nie wiem jak to ubrać w słowa. Ale spokojnie! Próbuję ;).
Więc tak... Dałam rozdział z punktu widzenia Dylana, żebyście też zobaczyli, co mniej więcej dzieje się w jego głowie. Nie wiem w sumie czy dobrze zrobiłam. Ale co tam! Raz się żyje :)
Zakładka bohaterów została uzupełniona więc jak coś to radzę zerknąć.
Także trzymajcie się i do napisania!
Black Star
P.S. Rozdział nie jest sprawdzony. Przepraszam.
-------------------------
Witajcie po dość długiej przerwie!
Rzeczywiście nie było mnie tu bardzo długo. Ale wiedzcie, że codziennie męczyło mnie sumienie. Dosłownie. Czułam się okropnie wobec Was. Także przepraszam.
Nie obiecuję, że rozdziały będą znowu publikowane regularnie. Mam zarys fabuły drugiej części (i to całkiem niezły), jednak na razie nie wiem jak to ubrać w słowa. Ale spokojnie! Próbuję ;).
Więc tak... Dałam rozdział z punktu widzenia Dylana, żebyście też zobaczyli, co mniej więcej dzieje się w jego głowie. Nie wiem w sumie czy dobrze zrobiłam. Ale co tam! Raz się żyje :)
Zakładka bohaterów została uzupełniona więc jak coś to radzę zerknąć.
Także trzymajcie się i do napisania!
Black Star
P.S. Rozdział nie jest sprawdzony. Przepraszam.
Hurra... W końcu se mogłam poczytać coś fajnego ;3 A co do rozdziału to jest po prostu BOSKI *o* Najbardziej mnie to rozwala : " spojrzenie Hitlera " xd jak to sobie wyobraże to się po prostu zaczynam śmiać ヽ(^。^)ノ XD Okej to weny życzę i miłych wakacji !!! シ
OdpowiedzUsuńHej. Kurczę kiedy wznowisz działalność bloga.? Ja już nie mogę się doczekać next. Mam nadzieję, że już niedługo blog znów pójdzie w ruch :3
OdpowiedzUsuńP.S zapraszam do nas na next.! http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/
43 years old Structural Analysis Engineer Brandtr Jesteco, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and Foraging. Took a trip to Quseir Amra and drives a C70. kliknij odniesienie
OdpowiedzUsuń