niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 17

-MAGGIE!- wyprostowałam się jak struna kiedy tylko usłyszałam swoje imię. Do tego wypowiedziała je osoba ,która... No właśnie... Kim był dla mnie Dylan?
-CZEGO?!- odpowiedziałam. Może zachowywałam się jak mała dziewczynka wrzeszcząc do niego. Logicznym było to ,że jeśli mnie wołał to najprawdopodobniej coś ode mnie chciał. A jeśli nie zszedł to jest to coś ważnego. Może.
-CHODŹ TU!- westchnęłam i spojrzałam na resztę domowników. Oni jak gdyby nigdy nic byli pogrążeni w rozmowie. Widać takie sytuacje gdzie wszyscy do siebie wrzeszczą są całkowicie normalne.
Zamknęłam z hukiem zmywarkę i zaczęłam wdrapywać się po schodach. Miałam ochotę zamordować tego Pana Gwiazdę. Poza tym dlaczego akurat zawołał mnie? Przecież zna mnie ledwie od kilku dni. Zdenerwował mnie. I to jak cholera.
Głupie, kompletnie pozbawione sensu i nierozsądne zachowania Maggie 24h na dobę od poniedziałku do niedzieli. 
Swoją drogą to bardzo często denerwuje się rano. Zawsze kiedy byłam w domu rodzice rano chodzili przy mnie jak na szpilkach ,żeby tylko mnie nie zdenerwować. Widać Dylan musi jeszcze poznać tą małą tradycję.
Wchodzę do jego pokoju bez pukania. Nie mam zamiaru bawić się w uprzejmą Maggie.
-Czego?- mówię i od razu zauważam go jak stoi przy komodzie ze zdjęciem.
-Musimy pogadać.- mówi odkładając zdjęcie po czym spogląda na mnie.
W jego czekoladowych tęczówkach widzę smutek. I strach?
Moja postawa bojowa od razu znika i zostaje zastąpiona przez zwyczajny strach ale i ciekawość. Co Dylan chce ode mnie? Najpierw mnie wyprasza, a teraz „Musimy pogadać”?
Zamykam za sobą drzwi i spoglądam na bruneta. On również świetnie prezentuje się w mundurku. W przeciwieństwie jednak do Josha zamiast koszuli założył zwyczajny t-shirt, co było dobrym krokiem z jego strony. Szczerze powiedziawszy Dylan nie wygląda na osobę ,które się podporządkuje. On jest raczej buntownikiem. Nie jest posłuszny. O nie...
Znasz go od paru dni, a już wyrobiłaś sobie o nim takie zdanie?
-Ślicznie wyglądasz.- powiedział przerywając moje rozmyślania. Poczułam jak na moje policzki po raz drugi dzisiaj wkrada się czerwony rumieniec. Spuściłam nieco wzrok na moje stopy i próbowałam jakoś zasłonić sobie twarz.
-Ty też nieźle się w tym prezentujesz.- odparłam.
Usłyszałam jak zaczyna przemieszczać się w moją stronę przez co poczułam jak cała sztywnieje. Nie chciałam ,żeby znalazł się tak blisko mnie. Dosłownie miałam wrażenie jakby słyszał moje przyspieszone bicie serca. Wolałam jak trzymał się z daleka.
Kiedy stanął koło mnie i zobaczyłam jego buty, czułam jak moje tętno wzrasta. Panikowałam. Naprawdę panikowałam. Nie wiem... Może to było przeczucie, a może po prostu zwykły strach.
-Maggie...- wyszeptał i podniósł mój podbródek. Jego oczy błyszczały (albo mi się zdawało). - Pokaż mi prawą rękę.- wyszeptał.
Miałam wrażenie ,że moja szczęka sięgnęła ziemi, a oczy wyszły na wierzch. Skąd Dylan mógł wiedzieć? Nie wiedziałam co robić. Uciec? Zaprzeczyć? Zaśmiać się? A może strzelić mu w twarz i zapomnieć o całej sprawie?
Miałam wrażenie jakby czas nagle się zatrzymał, a moje myśli pracowały na najwyższych obrotach. Serce za to musiało nadrabiać. Ręce mi się zaczęły trząść. Skąd on wiedział? Mózg podsuwał mi najróżniejsze sytuacje w ,których mógł zobaczyć moje znaki ale... Ale żadna nie była tak dobra i tak wiarygodna.
Zaczęłam się powoli wycofywać, jednak ten złapał mnie za lewą rękę i przyciągnął do siebie.
-To dlatego wypytywałaś mnie o Panującą nad Tęczą? Wiedziałaś? Chciałaś się mną posłużyć tak?- Brunet mówił te słowa za szybko. Miałam wrażenie ,że on jakby mnie nienawidzi. Chce mnie zniszczyć ale jednocześnie nie chce.
Coś jest nie tak.
-Dylan ja nie jestem Panującą nad Tęczą!- krzyknęłam i poczułam jak po policzku spływa mi słona łza.- To zejdzie! Musi! Ja nie chcę!
Łzy ciekły po moich policzkach, a ja znowu spojrzałam na moje stopy.
Wszystko się waliło. Dylan mnie chyba nienawidził, a ja nie wiem za co. O co chodzi z tym zdjęciem? Kim jest jego brat? A ta dziewczynka? O co chodzi?
Poczułam jak Dylan przyciąga mnie do siebie, a ja po prostu nie miałam siły ,żeby się opierać i wtuliłam się w niego.
-Nie doczytałaś tej książki do końca.- wyszeptał wprost do mojego ucha, a ja spojrzałam na niego.- Pozwól ,że opuścimy pierwszą lekcje. Elianna nas usprawiedliwi.
Kiwnęłam głową i wtuliłam się w niego chcąc jedynie wrócić do mojego dawnego życia. Do tego spokojnego życia na obrzeżach Londynu. Naprawdę chciałam.

Kiedy upewniliśmy się ,że reszta domowników wyszła z domu usiedliśmy na moim łóżku. Elianna rzeczywiście usprawiedliwiła mnie i Dylana z pierwszych lekcji mówiąc ,że „próbuje mi przedstawić reguły Akademii, a Dylan jej pomaga jako mój współlokator”.
-Więc co jest dalej?- zapytałam kiedy siedzieliśmy skrzyżnie naprzeciwko siebie. Dosłownie za Dylanem było słońce przez co wyglądał jak Anioł w aureoli.
-Panująca nad Tęczą to nie jedyny mit, a teraz już przepowiednia.- uśmiechnął się lekko w moją stronę.- Mówi się ,że istnieje również Władca Deszczu i Pogromca Słońca. Są to bliźniaki...- wzdrygnęłam się lekko przypominając sobie zdjęcie w pokoju Dylana.- Jak wiesz ,żeby utworzyła się Tęcza musi być i Słońce i Deszcz.- kiwnęłam głową czując jak elementy układanki powoli układają się w spójną całość.- Pogromca Słońca jest synem bogini Eryki...
-Czyli mojej niewiernej matki...- dokończyłam za niego.
-Masz szczęście ,że jesteś jej córką.- zaśmiał się.- Więc... Pogromca Słońca jest jej synem, a jego ojcem jest Mugregard – Bóg walki.
-A kim są twoi rodzice?- spytałam.
-A skąd wiesz ,że nie jestem Pogromcą Słońca?- zmarszczył brwi i ze zdziwieniem spojrzał na mnie. W sumie... Sama nie wiem.
-Kobieca intuicja.- zaśmiałam się. Jego wyraz twarzy nieco złagodniał.
-Moim ojcem jest Deliver...
-Czyli jesteśmy przyrodnim rodzeństwem?- spytałam zdziwiona.
-Tak naprawdę to nie wiadomo.- zaśmiał się.- W końcu masz trzech ojców.- dostał za to kuksańca.
-Nie moja wina.- uśmiechnęłam się.- No gadaj.
-Więc... Nie. To znaczy jesteśmy rodziną, ale też nie. To skomplikowane.
-Czyli jakbym cię teraz pocałowała to byłby akt kazirodztwa?- spytałam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę jakie to było głupie. Spaliłam ostrego buraka, a Dylan się tylko zaśmiał.
-Nie.- uśmiechnął się.- Śmiało możesz mi dać buziaka.
-Zapomnij.- zaśmiałam się.
-No dobra więc... moimi ojcem jest Deliver, a matką Seal – Bogini Mórz.
-Czyli... Władca od najpotężniejszej istoty, a Deszcz po prostu od Bogini Mórz tak?
-Dokładnie.- uśmiechnął się.
-No to dlaczego Pogromca Słońca?- spytałam.
Brunet westchnął.
-No Mugregard jest Bogiem wojny, czyli Pogromca, a Eryka jest boginią Słońca więc sama rozumiesz.
-No to nie mógł być to np... Słoneczny Wojownik?
-A myślisz ,że ,który brzmi groźniej? Słoneczny Wojownik czy Pogromca Deszczu?- zaśmiał się.
-Fakt.- uśmiechnęłam się.- Czekaj... Jeśli Pogromca Słońca i Władca Deszczu mają zupełnie innych rodziców to dlaczego są bliźniakami?
-Ogólnie ja i mój brat urodziliśmy się w tym samym momencie. Czarny Anioł ,który wprost uwielbia rzucać klątwami na prawo i lewo przeklął nas. Będziemy tacy sami, jednak będziemy mieszkać po dwóch różnych stronach globu. Ogólnie ja i mój brat jesteśmy jak ogień i woda. Kompletnie różni.- próbowałam sobie wyobrazić Dylana tylko ,ze złego ale nie umiałam. Było to za trudne.
-Czyli gdzie jest twój brat?- spytałam.
-Tego właśnie nie wiem. Klątwa mówi ,że nie spotkamy się póki Panująca nad Tęczą się nie objawi...
-Czyli powinien być już tu teraz...- podsumowałam.
-Ale go nie ma.- odrzekł.- To nie wszystko. Jak wiesz Panująca nad Tęczą – czyli ty – jesteś niesamowicie potężna.- oczywiście na moje policzki wskoczyły rumieńce.- Możesz zakończyć tą niewiedzę o istotach...
-Jedynie zabijając swojego ojca.- prychnęłam.
-Wiem jak to wygląda. Jednak musisz wiedzieć ,że ja i mój brat też mamy udział w tej historii. Czarny Anioł rzucił na nas klątwę, mianowicie ten ,który spotka cię pierwszą będzie twoim przyjacielem, natomiast drugi najgorszym wrogiem. Nie będzie wtedy czarodziejem, a stanie się Czarnym Aniołem.- wzdrygnęłam się.
-Czyli oprócz gromadki Łowców z toporami mam jeszcze Czarnego Anioła na karku?
-Dokładnie...
-I tylko dwóch ochroniarzy...- mruknęłam.
-A ja?- zaśmiał się.
Spojrzałam na niego spode łba.
-My się tu śmiejemy ale co jeśli naprawdę twój brat właśnie teraz zmierza prosto do Anglii? A co jeśli właśnie wchodzi jako ty do klasy? Co jeśli siada właśnie na twoim miejscu i tylko czeka aż mnie zobaczy? A co jeśli tak naprawdę nie jestem Panującą nad Tęczą i ty i twój brat musicie jeszcze czekać?
-Pokaż mi je.- powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Nie wiem dlaczego tak bardzo nie chciałam pokazać tych tatuaży Dylanowi. Wydawało mi się to tak osobiste jak np... Części intymne ciała. No dobra. To było ohydne. Ale tak się właśnie czułam. To była cząstka mojej duszy.
-Nie skrzywdzę cię, Mag. Nigdy w życiu.
Westchnęłam niezauważalnie i odsłoniłam nieco rękaw.
Świeczka na palcu wskazującym leciutko zabłyszczała, a tęczowa woda jakby zaczęła biegnąć szybciej po konturach. Podwinęłam rękaw pod sam łokieć, a tatuaż z pegazem nabrał tęczowego koloru, jednak sylwetka Dylana zmieniła się na ciemnoniebieską.
Zmarszczyłam lekko brwi i zaczęłam wodzić palcem po sylwetce chłopaka. No tak... Władca Deszczu... Idiota.
-No nie mów ,że masz mnie na ręce.- powiedział kiedy dałam mu do obejrzenia tatuaż na nadgarstku.- Wiesz Maggie... Ja rozumiem ,że to zakochani wywatowują sobie na nadgarstkach swoje imiona ale ,że tak po dwóch dniach znajomości?- dostał za to po głowie.
-Nie moja wina.- warknęłam.
Brunet zaczął jeździć po konturach mojego tatuażu, a za każdym razem kiedy najeżdżał na swoją postać odczuwałam przyjemny dreszcz. Było to magiczne. Lekko przymknęłam oczy i wtedy stało się coś dziwnego.
Muszę ją chronić.
W mojej głowie pojawiła się ta myśl jednak ona nie była moja. Była obca. Czułam to. Nie był to jeszcze koniec. W mojej głowie zaczęły się pokazywać pojedyncze obrazy. Widziałam siebie jak dzisiaj stanęłam w pokoju Dylana w mundurku szkolnym. Potem widziałam Amandę ,która siedziała na jego łóżku. Widziałam Josha ,który spał u siebie w pokoju. Widziałam siebie jak spałam...
Obrazy jak szybko przyszły tak szybko znikły.
Spojrzałam zaskoczona na Dylana.

-Chyba... Chyba umiem czytać w myślach.- odparłam przerażona.

-------------------
Bla, bla, bla...
Przepraszam Was za to ,że po raz kolejny rozdziału nie ma w terminie. Ostatnio na nic nie mam czasu. Chodzę do szkoły, dowiaduje się o masakrycznych liczbach kartkówek, sprawdzianów itd, przychodzę do domu i mam ochotę tylko spisywać swoje myśli. Jak na złość jednak nic nie umiem dopisać do osiemnastego rozdziału. No normalnie poczucie winy pomiata mną od paru tygodni. Wiem, że nie jest to żadne dla Was wytłumaczenie, no bo halo... Zobowiązałaś się do pisania bloga, tak? Do tego super pisarką nie jesteś ,żeby czekać na rozdziały miesiącami.
Przepraszam Was jeszcze raz, ale w przyszłym tygodniu może nie być rozdziału. jak już wcześniej mówiłam, wyjeżdżam. Do tego brak weny + brak czasu = brak rozdziału. 
Obiecuje ,że to nadrobię. Słowo harcerza! (chodziłam przez jakiś czas na zuchy, nawet byłam na obozie więc nikt mi tu nie wmówi ,że moje słowo harcerza jest guzik warte). Przepraszam za wszystkie błędy, ale muszę uciekać do porywającego i pełnego zwrotów akcji podręcznika do historii :).
Trzymajcie się cieplutko :)
Black Star

3 komentarze:

  1. Więc po 1 : przepraszam za nieobecność i że piszę z anonima. ;/ Za dużo roboty z zmienianiem (na tel) konta.

    Po 2: troszkę się pogubilam w tych postaciach ( Władca Deszczu i Pogromca Słońca) ale już jest ok. ;D
    Bardzo fajny pomysł na rozdział. BARDZO.!!

    Dużo weny, mniej kartkowek/sprawdzianów i mile spędzonego czasu na wyjeździe.!!
    Pozdrawiam - FaNtAsTyCzNiE ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Moim zdaniem ten pomysł z bliźniakami jest co najmniej boski xd. Ciekawi mnie strasznie co bd dalej i wgl jak to się potoczy itd. Za bardzo się rozpisywać nie będę bo jestem już zmęczona xd. Życzę Weny i wgl. ( muszę się nowych słów nauczyć, anie skrótami pisze xd ). Uh... trochę chaotyczny ten mój komentarz xd, ale jest ;)

    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej u nas jest już 24 rozdział .!! http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń