-MAGGIE!-
wyprostowałam się jak struna kiedy tylko usłyszałam swoje imię.
Do tego wypowiedziała je osoba ,która... No właśnie... Kim był
dla mnie Dylan?
-CZEGO?!-
odpowiedziałam. Może zachowywałam się jak mała dziewczynka
wrzeszcząc do niego. Logicznym było to ,że jeśli mnie wołał to
najprawdopodobniej coś ode mnie chciał. A jeśli nie zszedł to
jest to coś ważnego. Może.
-CHODŹ TU!-
westchnęłam i spojrzałam na resztę domowników. Oni jak gdyby
nigdy nic byli pogrążeni w rozmowie. Widać takie sytuacje gdzie
wszyscy do siebie wrzeszczą są całkowicie normalne.
Zamknęłam z
hukiem zmywarkę i zaczęłam wdrapywać się po schodach. Miałam
ochotę zamordować tego Pana Gwiazdę. Poza tym dlaczego akurat
zawołał mnie? Przecież zna mnie ledwie od kilku dni. Zdenerwował
mnie. I to jak cholera.
Głupie, kompletnie pozbawione sensu i nierozsądne zachowania Maggie 24h na dobę od poniedziałku do niedzieli.
Swoją drogą to
bardzo często denerwuje się rano. Zawsze kiedy byłam w domu
rodzice rano chodzili przy mnie jak na szpilkach ,żeby tylko mnie
nie zdenerwować. Widać Dylan musi jeszcze poznać tą małą
tradycję.
Wchodzę do jego
pokoju bez pukania. Nie mam zamiaru bawić się w uprzejmą Maggie.
-Czego?- mówię i
od razu zauważam go jak stoi przy komodzie ze zdjęciem.
-Musimy pogadać.-
mówi odkładając zdjęcie po czym spogląda na mnie.
W jego
czekoladowych tęczówkach widzę smutek. I strach?
Moja postawa
bojowa od razu znika i zostaje zastąpiona przez zwyczajny strach ale
i ciekawość. Co Dylan chce ode mnie? Najpierw mnie wyprasza, a
teraz „Musimy pogadać”?
Zamykam za sobą
drzwi i spoglądam na bruneta. On również świetnie prezentuje się
w mundurku. W przeciwieństwie jednak do Josha zamiast koszuli
założył zwyczajny t-shirt, co było dobrym krokiem z jego strony.
Szczerze powiedziawszy Dylan nie wygląda na osobę ,które się
podporządkuje. On jest raczej buntownikiem. Nie jest posłuszny. O
nie...
Znasz go od
paru dni, a już wyrobiłaś sobie o nim takie zdanie?
-Ślicznie
wyglądasz.- powiedział przerywając moje rozmyślania. Poczułam
jak na moje policzki po raz drugi dzisiaj wkrada się czerwony
rumieniec. Spuściłam nieco wzrok na moje stopy i próbowałam jakoś
zasłonić sobie twarz.
-Ty też nieźle
się w tym prezentujesz.- odparłam.
Usłyszałam jak
zaczyna przemieszczać się w moją stronę przez co poczułam jak
cała sztywnieje. Nie chciałam ,żeby znalazł się tak blisko mnie.
Dosłownie miałam wrażenie jakby słyszał moje przyspieszone bicie
serca. Wolałam jak trzymał się z daleka.
Kiedy stanął
koło mnie i zobaczyłam jego buty, czułam jak moje tętno wzrasta.
Panikowałam. Naprawdę panikowałam. Nie wiem... Może to było
przeczucie, a może po prostu zwykły strach.
-Maggie...-
wyszeptał i podniósł mój podbródek. Jego oczy błyszczały (albo
mi się zdawało). - Pokaż mi prawą rękę.- wyszeptał.
Miałam wrażenie
,że moja szczęka sięgnęła ziemi, a oczy wyszły na wierzch. Skąd
Dylan mógł wiedzieć? Nie wiedziałam co robić. Uciec? Zaprzeczyć?
Zaśmiać się? A może strzelić mu w twarz i zapomnieć o całej
sprawie?
Miałam wrażenie
jakby czas nagle się zatrzymał, a moje myśli pracowały na
najwyższych obrotach. Serce za to musiało nadrabiać. Ręce mi się
zaczęły trząść. Skąd on wiedział? Mózg podsuwał mi
najróżniejsze sytuacje w ,których mógł zobaczyć moje znaki
ale... Ale żadna nie była tak dobra i tak wiarygodna.
Zaczęłam się
powoli wycofywać, jednak ten złapał mnie za lewą rękę i
przyciągnął do siebie.
-To dlatego
wypytywałaś mnie o Panującą nad Tęczą? Wiedziałaś? Chciałaś
się mną posłużyć tak?- Brunet mówił te słowa za szybko.
Miałam wrażenie ,że on jakby mnie nienawidzi. Chce mnie zniszczyć
ale jednocześnie nie chce.
Coś jest nie
tak.
-Dylan ja
nie jestem Panującą nad Tęczą!- krzyknęłam i poczułam jak po
policzku spływa mi słona łza.- To zejdzie! Musi! Ja nie chcę!
Łzy ciekły po
moich policzkach, a ja znowu spojrzałam na moje stopy.
Wszystko się
waliło. Dylan mnie chyba nienawidził, a ja nie wiem za co. O co
chodzi z tym zdjęciem? Kim jest jego brat? A ta dziewczynka? O co
chodzi?
Poczułam jak
Dylan przyciąga mnie do siebie, a ja po prostu nie miałam siły
,żeby się opierać i wtuliłam się w niego.
-Nie doczytałaś
tej książki do końca.- wyszeptał wprost do mojego ucha, a ja
spojrzałam na niego.- Pozwól ,że opuścimy pierwszą lekcje.
Elianna nas usprawiedliwi.
Kiwnęłam głową
i wtuliłam się w niego chcąc jedynie wrócić do mojego dawnego
życia. Do tego spokojnego życia na obrzeżach Londynu. Naprawdę
chciałam.
Kiedy upewniliśmy
się ,że reszta domowników wyszła z domu usiedliśmy na moim
łóżku. Elianna rzeczywiście usprawiedliwiła mnie i Dylana z
pierwszych lekcji mówiąc ,że „próbuje mi przedstawić reguły
Akademii, a Dylan jej pomaga jako mój współlokator”.
-Więc co jest
dalej?- zapytałam kiedy siedzieliśmy skrzyżnie naprzeciwko siebie.
Dosłownie za Dylanem było słońce przez co wyglądał jak Anioł w
aureoli.
-Panująca nad
Tęczą to nie jedyny mit, a teraz już przepowiednia.- uśmiechnął
się lekko w moją stronę.- Mówi się ,że istnieje również
Władca Deszczu i Pogromca Słońca. Są to bliźniaki...-
wzdrygnęłam się lekko przypominając sobie zdjęcie w pokoju
Dylana.- Jak wiesz ,żeby utworzyła się Tęcza musi być i Słońce
i Deszcz.- kiwnęłam głową czując jak elementy układanki powoli
układają się w spójną całość.- Pogromca Słońca jest synem
bogini Eryki...
-Czyli mojej
niewiernej matki...- dokończyłam za niego.
-Masz szczęście
,że jesteś jej córką.- zaśmiał się.- Więc... Pogromca Słońca
jest jej synem, a jego ojcem jest Mugregard – Bóg walki.
-A kim są twoi
rodzice?- spytałam.
-A skąd wiesz ,że
nie jestem Pogromcą Słońca?- zmarszczył brwi i ze zdziwieniem
spojrzał na mnie. W sumie... Sama nie wiem.
-Kobieca
intuicja.- zaśmiałam się. Jego wyraz twarzy nieco złagodniał.
-Moim ojcem jest
Deliver...
-Czyli jesteśmy
przyrodnim rodzeństwem?- spytałam zdziwiona.
-Tak naprawdę to
nie wiadomo.- zaśmiał się.- W końcu masz trzech ojców.- dostał
za to kuksańca.
-Nie moja wina.-
uśmiechnęłam się.- No gadaj.
-Więc... Nie. To
znaczy jesteśmy rodziną, ale też nie. To skomplikowane.
-Czyli jakbym cię
teraz pocałowała to byłby akt kazirodztwa?- spytałam i dopiero po
chwili zdałam sobie sprawę jakie to było głupie. Spaliłam
ostrego buraka, a Dylan się tylko zaśmiał.
-Nie.- uśmiechnął
się.- Śmiało możesz mi dać buziaka.
-Zapomnij.-
zaśmiałam się.
-No dobra więc...
moimi ojcem jest Deliver, a matką Seal – Bogini Mórz.
-Czyli... Władca
od najpotężniejszej istoty, a Deszcz po prostu od Bogini Mórz tak?
-Dokładnie.-
uśmiechnął się.
-No to dlaczego
Pogromca Słońca?- spytałam.
Brunet westchnął.
-No Mugregard jest
Bogiem wojny, czyli Pogromca, a Eryka jest boginią Słońca więc
sama rozumiesz.
-No to nie mógł
być to np... Słoneczny Wojownik?
-A myślisz ,że
,który brzmi groźniej? Słoneczny Wojownik czy Pogromca Deszczu?-
zaśmiał się.
-Fakt.-
uśmiechnęłam się.- Czekaj... Jeśli Pogromca Słońca i Władca
Deszczu mają zupełnie innych rodziców to dlaczego są bliźniakami?
-Ogólnie ja i mój
brat urodziliśmy się w tym samym momencie. Czarny Anioł ,który
wprost uwielbia rzucać klątwami na prawo i lewo przeklął nas.
Będziemy tacy sami, jednak będziemy mieszkać po dwóch różnych
stronach globu. Ogólnie ja i mój brat jesteśmy jak ogień i woda.
Kompletnie różni.- próbowałam sobie wyobrazić Dylana tylko ,ze
złego ale nie umiałam. Było to za trudne.
-Czyli gdzie jest
twój brat?- spytałam.
-Tego właśnie
nie wiem. Klątwa mówi ,że nie spotkamy się póki Panująca nad
Tęczą się nie objawi...
-Czyli powinien
być już tu teraz...- podsumowałam.
-Ale go nie ma.-
odrzekł.- To nie wszystko. Jak wiesz Panująca nad Tęczą – czyli
ty – jesteś niesamowicie potężna.- oczywiście na moje policzki
wskoczyły rumieńce.- Możesz zakończyć tą niewiedzę o
istotach...
-Jedynie zabijając
swojego ojca.- prychnęłam.
-Wiem jak to
wygląda. Jednak musisz wiedzieć ,że ja i mój brat też mamy
udział w tej historii. Czarny Anioł rzucił na nas klątwę,
mianowicie ten ,który spotka cię pierwszą będzie twoim
przyjacielem, natomiast drugi najgorszym wrogiem. Nie będzie wtedy
czarodziejem, a stanie się Czarnym Aniołem.- wzdrygnęłam się.
-Czyli oprócz
gromadki Łowców z toporami mam jeszcze Czarnego Anioła na karku?
-Dokładnie...
-I tylko dwóch
ochroniarzy...- mruknęłam.
-A ja?- zaśmiał
się.
Spojrzałam na
niego spode łba.
-My się tu
śmiejemy ale co jeśli naprawdę twój brat właśnie teraz zmierza
prosto do Anglii? A co jeśli właśnie wchodzi jako ty do klasy? Co
jeśli siada właśnie na twoim miejscu i tylko czeka aż mnie
zobaczy? A co jeśli tak naprawdę nie jestem Panującą nad Tęczą
i ty i twój brat musicie jeszcze czekać?
-Pokaż mi je.-
powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Nie wiem dlaczego
tak bardzo nie chciałam pokazać tych tatuaży Dylanowi. Wydawało
mi się to tak osobiste jak np... Części intymne ciała. No dobra.
To było ohydne. Ale tak się właśnie czułam. To była cząstka
mojej duszy.
-Nie skrzywdzę
cię, Mag. Nigdy w życiu.
Westchnęłam
niezauważalnie i odsłoniłam nieco rękaw.
Świeczka na palcu
wskazującym leciutko zabłyszczała, a tęczowa woda jakby zaczęła
biegnąć szybciej po konturach. Podwinęłam rękaw pod sam łokieć,
a tatuaż z pegazem nabrał tęczowego koloru, jednak sylwetka Dylana
zmieniła się na ciemnoniebieską.
Zmarszczyłam
lekko brwi i zaczęłam wodzić palcem po sylwetce chłopaka. No
tak... Władca Deszczu... Idiota.
-No nie mów ,że
masz mnie na ręce.- powiedział kiedy dałam mu do obejrzenia tatuaż
na nadgarstku.- Wiesz Maggie... Ja rozumiem ,że to zakochani
wywatowują sobie na nadgarstkach swoje imiona ale ,że tak po dwóch
dniach znajomości?- dostał za to po głowie.
-Nie moja wina.-
warknęłam.
Brunet zaczął
jeździć po konturach mojego tatuażu, a za każdym razem kiedy
najeżdżał na swoją postać odczuwałam przyjemny dreszcz. Było
to magiczne. Lekko przymknęłam oczy i wtedy stało się coś
dziwnego.
Muszę ją
chronić.
W mojej
głowie pojawiła się ta myśl jednak ona nie była moja. Była
obca. Czułam to. Nie był to jeszcze koniec. W mojej głowie zaczęły
się pokazywać pojedyncze obrazy. Widziałam siebie jak dzisiaj
stanęłam w pokoju Dylana w mundurku szkolnym. Potem widziałam
Amandę ,która siedziała na jego łóżku. Widziałam Josha ,który
spał u siebie w pokoju. Widziałam siebie jak spałam...
Obrazy jak szybko
przyszły tak szybko znikły.
Spojrzałam
zaskoczona na Dylana.
-Chyba... Chyba
umiem czytać w myślach.- odparłam przerażona.
-------------------
Bla, bla, bla...
Przepraszam Was za to ,że po raz kolejny rozdziału nie ma w terminie. Ostatnio na nic nie mam czasu. Chodzę do szkoły, dowiaduje się o masakrycznych liczbach kartkówek, sprawdzianów itd, przychodzę do domu i mam ochotę tylko spisywać swoje myśli. Jak na złość jednak nic nie umiem dopisać do osiemnastego rozdziału. No normalnie poczucie winy pomiata mną od paru tygodni. Wiem, że nie jest to żadne dla Was wytłumaczenie, no bo halo... Zobowiązałaś się do pisania bloga, tak? Do tego super pisarką nie jesteś ,żeby czekać na rozdziały miesiącami.
Przepraszam Was jeszcze raz, ale w przyszłym tygodniu może nie być rozdziału. jak już wcześniej mówiłam, wyjeżdżam. Do tego brak weny + brak czasu = brak rozdziału.
Obiecuje ,że to nadrobię. Słowo harcerza! (chodziłam przez jakiś czas na zuchy, nawet byłam na obozie więc nikt mi tu nie wmówi ,że moje słowo harcerza jest guzik warte). Przepraszam za wszystkie błędy, ale muszę uciekać do porywającego i pełnego zwrotów akcji podręcznika do historii :).
Trzymajcie się cieplutko :)
Black Star
Więc po 1 : przepraszam za nieobecność i że piszę z anonima. ;/ Za dużo roboty z zmienianiem (na tel) konta.
OdpowiedzUsuńPo 2: troszkę się pogubilam w tych postaciach ( Władca Deszczu i Pogromca Słońca) ale już jest ok. ;D
Bardzo fajny pomysł na rozdział. BARDZO.!!
Dużo weny, mniej kartkowek/sprawdzianów i mile spędzonego czasu na wyjeździe.!!
Pozdrawiam - FaNtAsTyCzNiE ;)
Hej. Moim zdaniem ten pomysł z bliźniakami jest co najmniej boski xd. Ciekawi mnie strasznie co bd dalej i wgl jak to się potoczy itd. Za bardzo się rozpisywać nie będę bo jestem już zmęczona xd. Życzę Weny i wgl. ( muszę się nowych słów nauczyć, anie skrótami pisze xd ). Uh... trochę chaotyczny ten mój komentarz xd, ale jest ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;D
Hej u nas jest już 24 rozdział .!! http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń