środa, 30 lipca 2014

Rozdział 18

~5 Miesięcy później~

No po prostu nie mogłem.
Moje nogi podrygiwały, żeby tylko uspokoić gniew. Miałem ochotę wrzeszczeć z tej niemocy. Chciałem wziąć tę głupią, starą i bezużyteczną ławkę, i po prostu walnąć nią o ścianę. Owszem, mogłem zwyczajnie zatrzymać czas. Mój ojczulek jest Bogiem Istot. Mogłem w s z y s t k o. Ale też nic. Moja moc miała pewne ograniczenia. Na przykład takie, że mogłem ją stosować tylko na A) treningach B) Gdy sytuacja tego wymaga według mojego ojca. Według mnie sytuacja tego b a r d z o  w y m a g a ł a. Jednak to było moje zdanie. Mój ojciec pewnie teraz patrzył na mnie z politowaniem.
-Uspokój się.- upomniał mnie Josh, który musiał zauważyć to, że mój długopis jest po raz trzeci łamany na pół.- Zaraz się skończy lekcja.
Chciałem mu zarzucić to, że to nie Alinę teraz Erik obdarowuje komplementami. To nie Alina teraz śmieje się jak idiotka i trzepocze rzęsami. To nie Alina zachowuje się jak skończona łowczyni. I to n i e Alina siedzi teraz z   ł o w c z y n i ą   w ławce.
Ja rozumiem. Ja naprawdę wszystko rozumiem. Ona chce po prostu zdobyć informację na temat 1. Niespodziewanego wyjazdu Zoey, Lucasa i Rachel. 2. Zmniejszenia ilości osób w domkach 3. Wybudowania nowych willi na przyjazd Milczących. 4. Pewnie znowu chce usłyszeć jakieś plotki na temat Elianny. Boże, jak ta dziewczyna jej nienawidzi.
-No dobra. Życzę Wam wszystkim udanych ferii, wypoczywajcie i tak dalej.- powiedział Eric i uśmiechnął się zalotnie do Maggie.
Maggie, wiem, że słyszysz moje myśli. Bądź tak miła i przywal mu ode mnie.
Zauważyłem jak dziewczyna bierze głęboki oddech, po czym rzuca mi spojrzenie typu „Patrz i podziwiaj”, a następnie bazgrze coś na kartce papieru.
Dzwonek.
Wszyscy podrywają się ze sowich miejsc, a następnie, bez pożegnania, wylatują na dwór krzycząc „WOLNOŚĆ!!!”. Zazdroszczę im.
Ja specjalnie ociągam się z pakowaniem książek do KM (komunikacji magicznej). Swoją drogą to powinni usunąć ten przedmiot z planu lekcji (męska część szkoła by się ucieszyła), bo i tak nikt już nie komunikuje się za pomocą KM. Wszyscy raczej przeszli już do ery XXIw. Gdzie telefon zastępuje KM. Muszę porozmawiać z Elianną jak wróci.
Spoglądam na Maggie i o mały włos nie wybucham ze złości. Ta mała jędza właśnie przytula Erika „na pożegnanie”. Niby nic, ale ona w k ł a d a mu do kieszeni (kieszeni!) kartkę z zapewne numerem t e l e f o n u. Ten stary piernik ma do niej pisać obrzydliwe smsy, kiedy to j a powinienem?! Jeszcze dorwę „kochasia”.
-Maggie!- krzyczę, kiedy „przytulas” trwa o wiele za długo.- Chodź! Zaraz nam ucieknie pociąg do Creek!- skłamałem.
Pociąg do Creek mieliśmy dopiero o dwudziestej drugiej trzydzieści pięć, a byłą godzina szesnasta. Ale co tam. Musiałem ją jakoś wyrwać z ramion tego starucha.
Dziewczyna zarzuciła swoją torbę na ramię, pomachała Erikowi, a wtedy wziąłem ją za łokieć i wyprowadziłem z sali.
-Jak dziecko.- mruknąłem i spojrzałem na Maggie, która powstrzymywała śmiech.
Jej piękne kasztanowe włosy okalały jej twarz. Założyła dzisiaj czarną czapkę jako, że początek stycznia przywitał nas dosyć oziębło. Wszędzie gdzie tylko patrzyło uczniowie siedzieli przy grzejnikach, a na dworze kisili się Łowcy. Większość ich wart została i tak skrócona, żeby nam bidulki nie pozamarzali. Ale oczy Maggie... Jej piękne czekoladowe oczy, w których widziałem własne odbicie. Były przepiękne.
-Mam coś na twarzy?- spytała zauważając pewnie to, że jej się przypatruje.
-Urodę, złotko.- mruknąłem, a brunetka obdarzyła mnie spojrzeniem Hitlera. Polegało ono na tym, że miała ochotę mnie zabić. Tak... Zdecydowanie za dużo czasu spędziła z Elianną. Spojrzenie Hitlera w wykonaniu Maggie było niemal identyczne jak spojrzenie Elianny Czy Ty Nigdy Nie Dorośniesz?
-W każdym bądź razie mam już dość Akademii.- odparła.
-Princesso... Ty tu jesteś ledwie 5 miesięcy. A ja tu już kibluje dwa bite lata.- i znowu spojrzenie Hitlera.- Dowiedziałaś się czegoś o Eliannie, o wyjeździe Zoey i Rachel, albo o Milczących?- spytałem próbując zmienić temat.
Wyszliśmy na świeże powietrze i od razu przywitał nas zimny wiatr. Akademia Magii tak? Niech jeszcze tu pogodę zmienią. Byłoby wtedy do prawdy bosko.
-Nie- odpowiedziała patrząc gdzieś w siną dal.- Olivia również nic nie wie.- westchnęła.- Zmarnowałam całe dwa tygodnie, żeby dowiedzieć się czegoś, czegokolwiek, o tym wszystkim. Boże... Jak ja nienawidzę Elianny! Zawsze musi coś takiego zrobić. Tylko patrzeć, a robi mi na złość.
Zaśmiałem się z tego wszystkiego.
I znowu dostałem spojrzenie Hitlera. Ja to mam szczęście. Nie minęło dziesięć minut, a już zostałem obdarzony tyloma spojrzeniami!
-Ty się śmiej, ale ja wiem, że to ona jest tym wrogiem. No oczywiście oprócz łowców, bo oni są czasem spoko, jednak mimo wszystko. A taka Elianna? Wiesz... Nie było nic powiedziane o tym, że ta osoba musi mi uprzykrzać życie na każdym kroku. To znaczy Elianna już mi uprzykrza życie na każdym możliwym kroku no ale wiesz. Kryje się z tym, że to niby „dla mojego dobra”, bla, bla, bla. Może tak naprawdę Elianna czeka tylko na to, aż zachoruje na depresję, a wtedy BUM!- krzyknęła, aż paru chłopaków z podstawówki podskoczyło ze strachu.
Swoją drogą to przez te prawie pół roku, które droga Maggie tu spędziła zrobiła się... Dosyć rozmowna. Dosyć. To za mało powiedziane. Poranek w Domu Magii (ostatnio się śmiejemy, że jest to Domek Maggie) wygląda bardzo podobnie do innych. Maggie wybiega o szóstej, wraca przed siódmą. I wtedy zaczyna się gadanina. Gada, gada, gada i jeszcze raz gada. A to pod prysznicem rozmawia z Amandą, a to rano woła mnie, żebym jej pomógł przy znalezieniu planu lekcji. Oczywiście codziennie rano daje jej swój (Elianna załatwiła nam lekcje razem), jednak schemat się powtarza, a ona nie chce iść do dyrektorki. Zagaduje też podczas śniadania Josha. O, z nim to lubi rozmawiać. On- codziennie rano rzuca jakiś temat, a później tylko potakuje na sugestie dziewczyny.
Nie sądziłem też, że tak bardzo polubię Maggie. Myślałem, że tak jak każda poleci do Lucasa, a później do mnie i do Josha. Ona jednak okazała się inna. I to mnie zdziwiło. To znaczy, od samego początku wydawała mi się inna ale... Nigdy nie wierzyłem w to, że istnieją jeszcze na tym świecie dziewczyny, które nie szaleją za Lucasem. Tak naprawdę to cieszyłem się z jego wyjazdu... Oj bardzo. I jak zgaduje większość chłopaków z Akademii podzielało moje zdanie.
-Dylan!- krzyknęła brunetka, a ja „ocknąłem” się z moich myśli.
-Słucham, Princesso?- spytałem głupkowato.
Znowu spojrzenie Hitlera.
-Zahaczymy o bibliotekę? Chciałabym wypożyczyć jeszcze parę książek na wyjazd. W końcu... To są caaaaaaaałe trzy tygodnie.- zaśmiała się.
No i jeszcze to się zmieniło. Maggie mówiła mi dużo razy o tym, że jej zamiłowanie do książek jest ogromne i nieskończone, ale w Akademii jej się to powiększyło. Dosłownie. Jako, że ostatni miesiąc musieliśmy mocno tyrać bo oczywiście wszyscy nauczyciele nagle ocknęli się, że to już koniec semestru. Nadrabialiśmy materiał, pisaliśmy mnóstwo sprawdzianów i kartkówek. Jednak tydzień temu kiedy ta cała pogoń się skończyła, nałóg Mag powrócił. Od razu po zajęciach szła do biblioteki, żeby 1. Oddać książki 2. Wypożyczyć nowe. W związku z czym wieczorami mieliśmy spokój od jej gadania (nie to, żeby mi przeszkadzało).
-Jasne.- uśmiechnąłem się tylko.
Brunetka klasnęła w dłonie i popędziła korytarzem w stronę jej ulubionego miejsca (poza jej własnym łóżkiem).
Ja osobiście lubiłem czytać. Serio, jednak no bez przesady. Ona wczoraj przeczytała 500- stronicową książkę w jeden dzień! TO już nie było normalne. Mimo wszystko jednak wkroczyłem na teren biblioteki.

-Wybrałeś coś?- spytała dziewczyna podchodząc do mnie. Stałem akurat w kolejce do zabrania książek. Wydawałoby się, że teraz kolejki powinny być duże, w końcu to są trzy tygodnie wolnego podczas, których wyjeżdżają wszyscy uczniowie oprócz łowców. Każdy chyba chciałby się zaopatrzyć w książeczkę, prawda?
Otóż nie za bardzo. Łowcy nigdy chyba nie tknęli książek innych niż lektury, wróżki korzystały z ebooków, a jako, że zmniejszyła się ilość czarodziejów/magów/wilkołaków o prawie połowę to biblioteka świeciła teraz pustkami.
-Trylogię „Igrzyska Śmierci”, „Średniowieczna pułapka” i „Nie jestem seryjnym mordercą”.
-Igrzyska to już dawno przeczytałam, tej pułapki nie, a o mordercy czytałam. Fajne, spodoba ci się. A o czym jest Pułapka?
-O tym, że w XXIw. Nadal istnieją księżniczki, królowie itd. tylko, że jest ich dużo więcej ale pełnią rolę podobną do naszej aktualnej Królowej w Anglii. No i jest jeden haczyk – żadne dziecko nie ma szlachetnej krwi. Wszyscy pochodzą z sierocińców.
-Ciekawe.- skomentowała.
-A ty?- spytałem.
-Biorę prawie wszystkie książki Ricka Riordana. No to znaczy... Percy'ego Jacksona już przeczytałam, ale te inne książki.- uśmiechnęła się.
W bibliotece zawsze panowała jako tako cisza. To znaczy... Ktoś tam zawsze gadał, ale jeśli już to cicho.
Dlatego trzask wywołany drzwiami usłyszeli wszyscy.
Każdy kto był w bibliotece (a było to około dwudziestu albo nawet piętnastu osób) obrócił głowę w tamtą stronę.
-MARTIN! RO...- chłopak chyba na początku w ogóle nie zauważył, że nie wszedł do jakiejś klasy albo telewizorni tylko do biblioteki. Spojrzał po wszystkich po czym wyszeptał „przepraszam” i szybko pobiegł.
Od dnia kiedy to odbyliśmy rozmowę z Maggie o tych wszystkich przepowiedniach upłynęło już tak dużo czasu. A ja nadal pozostaje czujny. Każde głośniejsze trzaśnięcie drzwiami, każda przełamana gałązka pod moim oknem, każde zapukanie do drzwi naszego domku – to dla mnie jeden, wielki stres. Ciągle myślę o tym, że mój brat bliźniak powinien już tu być. Większość istot w Akademii wie, że 1. Maggie to Panująca nad Tęczą 2. Ja to Władca Deszczu 3. Gdzieś po świecie grasuje mój zły brat bliźniak (brzmi to jak kawałek fabuły jakiegoś kiepskiego filmu z lat osiemdziesiątych). Na początku podejrzewaliśmy, że dlatego ponad połowa czarodziejów/wilkołaków/magów wyjechała, żeby po prostu zrobić miejsce dla Milczących, ale to się sensu nie trzymało. Nie lepiej było wyeliminować wróżki, które tylko spoglądają w lusterko? Założę się, że w Akademii w Californii bardziej by się im podobało.
-Ktoś powinien nauczyć te pierwszaki, że to nie miejsce na takie zachowania. To już trzeci raz w tym tygodniu!- mruknęła Ellie. Oj, ona nienawidziła tych bachorów najbardziej.
-Założę się, że łowcy zrobią z nimi porządek.- powiedziała Maggie.- Słyszałam, że im też już te dzieciaki nieźle zawadzają.
-Na pewno.- zaśmiała się bibliotekarka i wklepała do komputera książki.- Dylan? - zdziwiła się kiedy mnie zobaczyła ze stosem książek.
Owszem, nigdy jakoś nie odwiedzałem biblioteki. Próbowałem szczerze mówiąc unikać tego miejsca ze względu na łowców. Nigdy ich nie lubiłem.
Ellie podniosła wzrok i spojrzała na mnie po czym na Mag, po czym znowu na mnie i znowu na Maggie i uśmiechnęła się do siebie.
-Już wszystko rozumiem.- zaśmiała się i wzięła ode mnie książki.
Rzuciłem zdziwione spojrzenie Maggie, jednak ta stała koło mnie z wyraźnym rumieńcem na twarzy, który dodawał jej niesamowitego uroku. Oczywiście nie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem. Jej buty były ciekawsze.
-Mag pewnie przypilnuje za ciebie książki, więc nawet nie męczę cię standardową formułką o nieniszczeniu książek. Bawcie się dobrze.- zaśmiała się i wzięła parę czasopism od jakiejś dziewczyny.
Maggie szybko złapała mnie za łokieć, powiedziała ciche „Miłych ferii, Ellie”, po czym szybko opuściła razem ze mną bibliotekę.
Od razu się roześmiałem.
I kolejne spojrzenie Hitlera.
-Co cię niby tak śmieszy?- spytała. Rumieniec już nieco jej zszedł z twarzy, jednak nadal mogłem dostrzec jej iskierki w oczach. Oj, nie była zła. Ona była nieźle rozbawiona.
-Mnie? Mnie nic nigdy nie śmieszy!- uniosłem ręce w geście poddania się za co dostałem kuksańca w bok.- Za co?- spytałem zdziwiony.
-Za jajco- odpowiedziała.

-Błagam, ratujcie mnie!- wykrzyczała od razu Amanda gdy z Maggie weszliśmy do domu. Zauważyłem już dwie zielone walizki na dole schodów. Nie pamiętam, żeby ktokolwiek z nas kiedykolwiek miał zielone walizki. Raczej wszyscy posiadali czarne.- Odkąd Josh zaczął chodzić z Aliną nie przestają się całować!- westchnęła zrezygnowana.
Uśmiechnąłem się do siebie.
Alina to również czarodziejka. Dołączyła do Akademii na początku października. Mieszka w Domu obok mianowicie – Dom Grzechoczących Frytek. Czasem naprawdę nazwy tu powalają. A nawet nie „czasem”, a zawsze. Jednak sam w sobie dom jest naprawdę fajny. Na pierwszym roku często tam bywałem. Nie wiem dlaczego zaprzestałem tego. Jest tam para gejów – Ethan i Johnny. Fajni są, serio. No i Alina i Francesca, którą nazywamy zwyczajnie Franky. Wcześniej była jeszcze tam dwójka bliźniaków – Jade i Nathan ale z niewiadomych przyczyn również odeszli.
Wracając do Aliny – fajna z niej ogólnie dziewczyna. W typie Josha. Cichutka, delikatna i w ogóle taka słodka. Poznaliśmy ją chyba wtedy gdy w listopadzie przed Akademią było pełno istot, które żegnały swoich przyjaciół, którzy musieli się przenieść. Wtedy to zdarzyła się ta „miłość od pierwszego wejrzenia” u Josha i Aliny. Na początku było to niewinne. Mój współlokator pomagał się oswoić Alinie z otoczeniem. Pomagał jej w lekcjach itd. Później jednak Alina zaczęła przychodzić do nas na różne kolacje, obiady, itd. Josh również parę razy nie zjawił się u nas na posiłku. Ignorowaliśmy to. Chłopak w końcu po prawie półtora roku otworzył się na ludzi. Aż pewnego dnia wszedł z Aliną do nas i oznajmił, że są razem. Od tego czasu są nierozłączni.
-Daj im spokój, Ams.- zaśmiałem się.
-Dylan, ja rozumiem. Wy i Maggie zamiast „przygotowywać się” - tu zrobiła cudzysłów w powietrzu – do egzaminów wymieniacie się czasem ślinką ale dla mnie...
-Amanda!- krzyknęliśmy oboje z Maggie.
-No co?- zaśmiała się blondynka.- Każdy w Akademii już was rozpracował.- mrugnęła i zniknęła na górze.
Spojrzałem ukradkiem na Maggie, która stała już bez kurtki w naszym korytarzyku i muszę powiedzieć, że naprawdę nieziemsko wyglądała w tym mundurku. Zauważyłem też (po raz kolejny tego dnia!), że ma rumieńce na twarzy. Swoją drogą... Ja też czułem, że moje policzki nie są białe jak kartka.
-Masz ochotę na gorącą czekoladę?- spytałem, żeby przerwać niezręczna ciszę.
Dziewczyna spojrzała mi w oczy, a na jej ustach tkwił przepiękny uśmiech.
-Z przyjemnością.

-Dylan... Muszę się spakować- powiedziała brunetka, kiedy ciągle trzymałem ją za rękę.
-Przecież już masz wszystko przygotowane! Ba! Te rzeczy leżą tu poskładane od trzech dni!- zaśmiałem się. Oczywiście zostałem od razu (natychmiastowo wręcz!) obdarzony Spojrzeniem Hitlera. Z drugiej strony, jednak zaczyna mi się to podobać. Lubię ją denerwować.
-Ale założę się, że ty nawet nie wiesz, co ze sobą zabierasz.- powiedziała.
I tu miała rację.
Była 17 i miałem mało czasu. Musiałem się udać do pralni i odebrać stamtąd moje ubrania. Później przydałoby się je jeszcze uprasować, a do tego miałem jeszcze wstąpić do Josha na granie w FIFĘ. Z ostatniego punktu nie miałem zamiar za nic w świecie rezygnować, dlatego najrozsądniejszym z mojej strony byłoby teraz gdybym puścił Maggie i udał się pakować.
Widziałem jak brunetka próbuje złamać moją blokadę w głowie i zajrzeć sobie do moich myśli, jednak to było oczywiste, że musiałem wymyślić coś, żeby ta mała wiedźma nie wchodziła mi do głowy.
-Nie uda ci się to- zaśmiałem się i udałem do swojego pokoju.
Czas się spakować na trzytygodniową wycieczkę do Creek.

Szczerze powiedziawszy to pakowanie nie zajęło mi dużo czasu. Odebrałem z pralni moje rzeczy, wyprasowałem pierwsze lepsze ubrania i wrzuciłem poskładane do walizki. Bardziej mnie interesowała druga część czyli przedmioty codziennego użytku jak laptop, aparat czy książki. Nie chciałem brać za dużo. W końcu nie jedziemy na drugi koniec świata, a jedynie do Creek.
Zastanawiałem się jak tam będzie.
Niby wszystko wiadomo. Wybraliśmy domki przy plaży. Podobno Alina tam kiedyś była. Josh oczywiście całym sobą popierał wyjazd do domków w Creek. On jest naprawdę zakochany w Alinie. I to jak. Mógłby z nią pójść na koniec świata. Dlatego się o niego boję. Josh jest mega wrażliwy. Jeśli Alina go zostawi... Chłopak się po tym nie pozbiera.
Dobra! Odbiegłem od tematu!
Więc są to dwuosobowe domki przy plaży. Drewniane z łazienką (naprawdę świetną), dwoma sypialniami i kuchnią połączoną z salonem. Żyć nie umierać. Niektórzy się nam dziwili, że zamiast pojechać w Alpy na narty, to jedziemy nad morze. Było to proste. Tylko ja i Maggie umieliśmy jeździć na nartach. A jako, że chcieliśmy te trzy tygodnie spędzić na zabawie, a nie na nauce jeżdżenia na nartach wybraliśmy Creek.
W Akademiach jest o tyle fajnie, że szkoła funduje nam wyjazdy. W końcu... Co to jest dla nich wyczarować parę sztabek złota? Albo kilkanaście diamentów? Właśnie. Żaden. Możemy zapragnąć pojechać do najbardziej luksusowego hotelu świata bez żadnego ale. Oczywiście tylko istoty bez Łowców. Oni na to nie zasługują. Poza tym... Ich rodzice są nadziani kasą. Co im szkodzi zafundować dzieciom wycieczkę do Las Vegas czy Dubaju? Właśnie, nic.

-------------------------
Witajcie po dość długiej przerwie!
Rzeczywiście nie było mnie tu bardzo długo. Ale wiedzcie, że codziennie męczyło mnie sumienie. Dosłownie. Czułam się okropnie wobec Was. Także przepraszam.
Nie obiecuję, że rozdziały będą znowu publikowane regularnie. Mam zarys fabuły drugiej części (i to całkiem niezły), jednak na razie nie wiem jak to ubrać w słowa. Ale spokojnie! Próbuję ;).
Więc tak... Dałam rozdział z punktu widzenia Dylana, żebyście też zobaczyli, co mniej więcej dzieje się w jego głowie. Nie wiem w sumie czy dobrze zrobiłam. Ale co tam! Raz się żyje :)
Zakładka bohaterów została uzupełniona więc jak coś to radzę zerknąć.
Także trzymajcie się i do napisania!
Black Star

P.S. Rozdział nie jest sprawdzony. Przepraszam.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Krótka informacja

Witajcie!
Jako, że odkąd wstawiłam tu rozdział 17 ciągle ale to bez przerwy męczy mnie to uczucie "WSTAW W KOŃCU TEN ROZDZIAŁ! NIE PO TO ZAKŁADAŁAŚ BLOGA, ŻEBY SIĘ PODDAWAĆ!" - mniej więcej tak to wygląda. W rzeczywistości moja podświadomość wymyśla czasem gorsze rzeczy ale no cóż. Mogłam nie zakładać bloga no ale mówi się trudno. Więc spokojnie... Doprowadzę go do końca ;D.
Więc tak... jest taka sprawa. Otóż ostatnio wena się do mnie uśmiechnęła i zaczęłam coś tam skrobać (albo to poczucie winy samo wymyśliło mi już historyjkę). Tylko, że to już byłoby zupełnie inne (no dobra, troszkę inne) od pozostałych rozdziałów. Raczej nazwałabym to częścią drugą jako, że akcja rozgrywa się sześć miesięcy później. Paru bohaterów już nie będzie ale (!) spokojnie dojdą nowi :D. 
Akcja się dużo rozwinie. Wszystko bardziej przemyślałam (poczucie winy pomogło) i powinno już nie być zbędnych wątków, które dużo za dużo razy dałam w poprzednich rozdziałach (chociaż może niektóre wykorzystam ale... wena jeszcze do końca nie powróciła).
Blog jednak nie powróci jeszcze do stanu "AKTYWNY" w najbliższą sobotę, bo po prostu wolę sobie napisać parę rozdziałów do przodu, na wypadek gdyby "kochana" wena udała się na urlop. Pierwszy rozdział będzie dłuuuugi, żeby wynagrodzić Wam ten czas kiedy to byłam tą "niemiłą, złą i w ogóle BE!" bloggerką. 
Tylko teraz potrzebuje jeszcze Waszej pomocy (tak Twojej ludku, który to czyta)! Powiedzcie mi czy to dobry pomysł, bo... Bo już powoli wariuję. Jednego dnia wydaje się to tym "najlepszym" pomysłem świata, a drugiego dnia mam ochotę to usunąć. Dlatego proszę Was chociaż o napisanie zwykłej buźki np. " :) " jeśli jesteście za tym pomysłem, albo " :( " jeśli wolicie, żeby akcja rozdziału 18 zaczynała się od momentu wyjścia Maggie z Domu Magii. 
No także... Błagam Was teraz (może być na kolanach z kwiatkami między zębami i toną złota u stóp), żebyście wypowiedzieli się w komentarzach nawet tymi głupimi buźkami dobrze? :)
Liczę na Was!
Black Star

sobota, 14 czerwca 2014

Przerwa

Hej...
Otóż to powinien być rozdział, a go nie ma. Wiem, jestem zła i okropna.
Więc wczoraj w nocy wróciłam z wycieczki nad morze, gdzie dużo myślałam. Wolałam myśleć tam niż tutaj, w końcu mogę zostawić myśli daleko. Jedną ze spraw jaką poruszyłam z moim mózgiem był właśnie ten blog. Od dwóch tygodni stoję w miejscu, kasuje co drugie słowo, nic mi się nie podoba. Mam ochotę zmienić historię od samego początku, jednak wiem ,że nie mogę tego zrobić. To są właśnie uroki bloga. Kiedy już coś tu wstawisz ponosisz za to odpowiedzialność. Nie można zmienić w dwudziestym rozdziale imienia kogoś tam, bo nikt się nie połapie i tyle. Do tego wyświetlenia i komentarze, które nie są mimo wszystko zadowalające ale no cóż. Widać taką własnie pisarką jestem.
Także postanowiłam, że jak na razie zawieszę bloga na czas nieokreślony. Mogę już jutro dodać rozdział, ale mogę też dopiero na początku września. Po prostu muszę pomyśleć co dalej zrobić z tym wszystkim. 
Dziękuję wszystkim, którzy komentowali te moje bazgroły. Szczególnie FaNtAsTyCzNiE i Daliś keviny.nachodze. Życzę Wam powodzenia w blogowaniu, a wszystkich innych zapraszam na ich blog http://poza-naszymi-marzeniami.blogspot.com. Wytrwałości dziewczynki!
Także trzymajcie się i do nie wiem kiedy!
Black Star